czwartek, 19 listopada 2015

Główny Szlak Beskidzki


Ustroń.
Początek Głównego Szlaku Beskidzkiego.
fot. Autor.
Początek historii Głównego Szlaku Beskidzkiego to tak naprawdę okres w latach 1924 -  1935, kiedy to wyznakowano większość jego odcinków[1]. Wtedy były one jednak częścią Głównego Szlaku Karpackiego – projektu znacznie szerszego w swym zasięgu, bo obejmującego rzeczywiście cały obszar Beskidów i stworzonego w zupełnie innych realiach społeczno - ustrojowych. Po II wojnie światowej postanowiono wrócić do jego koncepcji , dopasowując ją do nowej rzeczywistości. Odnowiono więc znaki czerwone na starych ścieżkach GSK, w paru miejscach zmieniono ich bieg,  aby całość połączyła te obszary beskidzkie, które pozostały w terytorium powojennej Polski. Powstał szlak nowy, lecz powracający do starej sprawdzonej idei.
W wyniku porozumień terytorialnych kończących II Wojnę Światową, Polska utraciła na rzecz tzw. Ukraińskiej Republiki Radzickiej większość przedwojennych obszarów Galicji Wschodniej, a wraz z nimi Bieszczady Wschodnie, Gorgany, Czarnochorę oraz góry Czywczyńskie – tak więc wszystko to, co dla niejednego prawdziwego, przedwojennego turysty było kwintesencją turystyki beskidzkiej. Prawie jedna trzecia polskich gór przepadła. Co prawda Tatry i Beskidy Zachodnie wiodły prym jeśli chodzi o zagospodarowanie, to jednak ich klimat, według wielu ówczesnych turystów nie mógł się równać z romantycznym, wschodnio-kresowym zabarwieniem kulturowym tych, zdawało się bezkresnych, w dużej części bezludnych górskich pejzaży. Zakończył też swój dosyć krótki żywot Główny Szlak Karpacki, podobnie zresztą jak cała organizacja polskiej turystyki górskiej na utraconych terenach.
Wojna odebrała nam nie tylko szlaki w Beskidach Wschodnich, ale także dużą część infrastruktury turystycznej w Beskidach Zachodnich, którą trzeba było teraz powoli odbudowywać. Straty w ludziach – mowa o doświadczonych działaczach, którzy nie dotrwali końca wojny – były praktycznie nieodwracalne. Do tego nałożono na działaczy nowe nakazy i obowiązki ideologiczne, z którymi przynajmniej część godzić się musiała, bo nie miała innego wyjścia. A w samych górach też zakazy i szlabany choćby w postaci rygorystycznych przepisów granicznych, utrudniających - a w wielu kluczowych krajoznawczo miejscach wręcz uniemożliwiających - swobodne poruszanie się po szlakach. Na wielu górskich trasach ruch turystyczny zamarł niemal całkowicie.




Wołtuszowa. Tu była wieś.
fot. Autor
W Beskidach doszło też do bezprecedensowej zapaści kulturowej w wyniku akcji wysiedleńczych – czy też, jaśniej mówiąc, czystek etnicznych - przeprowadzonych na nowym, południowo – wschodnim pograniczu przez administrację polską w latach 1944  - 47. Pierwsza z nich rozpoczęła się pod koniec 1944 roku i w porozumieniu z naszym najlepszym wtedy sąsiadem, miała doprowadzić do przeniesienia m.in. na tereny ówczesnej Ukraińskiej Republiki ZSRS wszystkich Słowian Wschodnich (głównie Rusinów) zamieszkujących Polskę, równolegle zaś ze Związku Sowieckiego miano przesiedlać do kraju ludność Polską. Akcja ta przeprowadzona została jednocześnie na Białorusi oraz Litwie, a jej głównym założeniem było etniczne ujednolicenie tych sowieckich prowincji poprzez wykorzenienie polskości. Druga, o kryptonimie „Wisła”, rozpoczęła się 24 kwietnia 1947 roku
[2], a jej celem było przesiedlenie pozostałych jeszcze na obszarze Bieszczad i Beskidu Niskiego  Ukraińców, którzy zasiedlić  mieli obszary tzw. ziem odzyskanych na zachodzie i północy kraju. Akcja ta, miała także na celu zlikwidowanie zaplecza dla partyzanckiej Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), aktywnie działającej w tamtych latach na pograniczu polsko – ukraińskim.
Wszystkie te działania doprowadziły obszary Beskidu Niskiego i Bieszczad Zachodnich po północnej stronie działu granicznego do prawie całkowitego wyludnienia. Szacuje się, że tylko z terenu ówczesnego województwa rzeszowskiego wysiedlono ok. 430 tysięcy osób pochodzenia ukraińskiego - 267 tys. poprzez akcje repatriacyjne do 1946 roku
[3], i 160 tys. W wyniku akcji „Wisła”[4].
W takich oto warunkach rozpoczęła się kolejna odsłona historii turystyki beskidzkiej w Polsce. Jej najważniejszym elementem znów miał zostać szlak czerwony, tym razem nazwany Głównym Szlakiem Beskidzkim.


Zakończenie II Wojny Światowej przyniosło naszemu krajowi, niekoniecznie lepszą, ale - jak twierdzili niektórzy - jedynie słuszną rzeczywistość. Przyszły chyba najtrudniejsze dla turystyki górskiej czasy. Utrata tak znaczących, z krajoznawczego punktu widzenia, obszarów górskich na wschodzie a także zmiana uwarunkowań społeczno – kulturowych w wyniku akcji przesiedleńczych, skierowały baczniejszą uwagę działaczy turystycznych i górskich łazików na Beskid Niski i pozostałą na terytorium Polski część Bieszczad. Przed wojną prawie niezagospodarowane i z rzadka przez turystów odwiedzane, miały przynajmniej częściowo zrekompensować poniesione straty. Paradoksalnie, władza ludowa także zainteresowana była rozwojem turystyki na tym terenie, gdyż działalność wszelkich organizacji społecznych mogła wspomóc powtórne zasiedlanie opustoszałych obecnie obszarów. Mimo tak znaczących trudności, zarówno pragmatycznych jak i natury ideologicznej, koncepcja Głównego Szlaku Karpackiego obroniła się i przetrwała. Może dlatego, że po pierwsze, nie da się zniszczyć ludzkiej pamięci, a po drugie, człowiek od zarania dziejów dążył do porządkowania i łączenia w dającą się ogarnąć spójną całość otaczającej rzeczywistości. Idea GSK odżyła, bo to ona okazała się faktycznie „jedynie słuszną”. Paradoks polegał na tym, że odbudowywano go ku zadowoleniu i z pełnym poparciem aktywistów spod znaku czerwonego sztandaru. Aby nie budzić niepożądanych skojarzeń zmieniono tylko starą nazwę, podparto się nową ideologią i przystąpiono do odtworzenia głównego szlaku, nazywanego teraz Głównym Szlakiem Beskidzkim. Jeśli chodzi o sam szlak, tym razem zadanie było o tyle prostsze, że większość jego przebiegu była już wytyczona przed wojną. Dotyczyło to właściwie całego odcinka zachodniobeskidzkiego, pomiędzy Ustroniem a Krynicą, z małymi jedynie wyjątkami. Należało tylko dokonać odpowiednich odnowień. Największe zmiany trzeba było przeprowadzić w miejscach dla władzy ludowej szczególnie wrażliwych, a więc w obrębie granicznych odcinków szlaku. Trzeba było przecież pilnować obywateli, żeby nie opuszczali swej socjalistycznej ojczyzny i nie pozbawiali ukochanego systemu politycznego swych rąk i umysłów do pracy w imię lepszego jutra.


Dolina Mochnaczki. Tutaj w 1952 roku szlak
czerwony opuścił przedwojenne ścieżki.
fot. Autor

Tam gdzie granicy nie dało się należycie strzec, postanowiono całkowicie zmienić przebieg szlaku przesuwając go w głąb terytorium państwa. Stało się tak praktycznie na całym odcinku od Mochnaczki Niżnej aż do Połoniny Wetlińskiej. W ten sposób Główny Szlak Beskidzki na długości przeszło 200 kilometrów biegnie równolegle do starej trasy, zapuszczając się w pasma położone na północ od niej. Wyznaczanie nowego przebiegu zapoczątkowały Oddziały Sanocki i Gorlicki P.T.T.K. dopiero w latach 1952 – 53, kiedy na podległych im terenach już dawno ucichły echa masowych akcji przesiedleńczych minionej dekady. W ciągu dwóch sezonów oznaczyły przebieg GSB w Beskidzie Niskim między Krynicą i Komańczą.  Ostatni brakujący odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego – prawie 85 kilometrów z Komańczy na Halicz – wytyczyli w roku 1953 krakowscy działacze P.T.T.K. Władysław Krygowski (wówczas członek Zarządu Głównego P.T.T.K.) oraz Edward Moskała (członek Komisji Turystyki Górskiej Zarządu Głównego P.T.T.K.) W późniejszych latach wielokrotnie podkreślano ogrom pionierskiej pracy włożonej przez nich w wyznakowanie szlaku w tak trudnym, prawie kompletnie niezagospodarowanym i odludnym terenie.



Wołosate. Ostatni punkt GSB wyznaczony w 1984 r.
fot. Autor
Obecny kształt GSB zawdzięcza dwóm zmianom dokonanym wiele lat później. W 1975 roku przedłużono go do Rozsypańca, a w roku 1984 do Wołosatego.

Warto dodać jeszcze, że w 1976 Władysław Midowicz z Babiogórskiego Oddziały PTTK zaproponował przeprojektowanie Głównego Szlaku Beskidzkiego  z Baraniej Góry przez Koniaków, Zwardoń, Wielką Raczę i Ujsoły na Halę Lipowską i Rysiankę[5], tak, aby GSB objął swoim zasięgiem także interesującą grupę tzw. Worka Raczańskiego. Plany te jednak, jak do tej pory, nie doczekały się realizacji, podobnie jak druga z koncepcji Władysława Midowicza, przeznakowania GSB od Policy na trasę wariantu podhalańskiego, przez Żeleźnicę, Przełęcz Sieniawską na Stare Wierchy i Turbacz, co pozwoliło by na ominięcie najmniej ciekawego odcinka z Bystrej do Rabki. Niestety, w ten sposób ominięto by również Rabkę, a na to zarówno turyści jak i działacze Rabczańscy zapewne patrzyli niechętnie.

Na koniec nadmienić wypada, że Główny Szlak Beskidzki został w latach 90-tych ubiegłego wieku włączony w system Europejskich szlaków wędrówkowych – sieci 11 szlaków turystycznych łączących najodleglejsze zakątki Europy. Został on utworzony przez powołane do życia w 1969 roku w Niemczech, Europejskie Stowarzyszenie Turystyki Wędrownej - niem. Europäische Wandervereinigung (EWV), zrzeszające obecnie 55 organizacji turystycznych z 28 krajów europejskich oraz z Izraela[6]. Aktualnie liczy ok. 5 mln członków, a jego siedzibą jest Praga. Przebieg GSB pokrywają się fragmentarycznie z przebiegiem dwóch europejskich szlaków długodystansowych.
Szlak o oznaczeniu E8, mierzący w całości ok. 4900 km
[7] długości, łączy wschodnie wybrzeże Irlandii ze Stambułem nad cieśniną Bosfor, prowadząc przez Anglię, Holandię, Niemcy, Słowację, Polskę, Ukrainę i Bułgarię.  Na terytorium Polski wkracza w Barwinku, tzw. Traktem Węgierskim, i prowadząc przed Duklę łączy się z GSB na stokach Chyrowej (694 m) – na odcinku między miejscowością Chyrowa a szosą Barwinek – Dukla. Dalej zgodnie z przebiegiem GSB E8 dociera aż do Wołosatego i granicy z Ukrainą. Polski odcinek tego szlaku mierzy ok. 155 km.
Drugi ze szlaków europejskich, którego fragment pokrywa się z przebiegiem GSB nosi oznaczenie E3. Jego całkowita długość to ok. 7500 km
[8]. Prowadzi od północnych krańców hiszpańskiego wybrzeża atlantyckiego, z Santiago de Compostela, przez Francję, Belgię, Luksemburg, Niemcy, Czechy, Polskę, Słowacje, Węgry, Rumunię, Bułgarię i Turcję do wybrzeży Morza Czarnego. W Polsce pojawiają się dwa odcinki tego szlaku, w swoim wytyczeniu zbieżne z przebiegiem dawnego Międzynarodowego Górskiego Szlaku Przyjaźni z Eisensch w ówczesnym NRD do stolicy Węgier Budapesztu, który oficjalnie przestał istnieć w 1990 roku jako relikt komunizmu. Pierwszy, to fragment sudecki mierzący ok. 300 km długości, między Jakuszycami a Boboszowem, biegnący poprzez najważniejsze kulminacje Sudetów[9], drugi zaś, to część Karpacka o długości ok. 160 km,
prowadząca między Chochołowem a Przełęczą Dukielską, miedzy innymi przez Zakopane i Krynicę.




[1] Szczegółowa chronologia w artykule „Główny Szlak Karpacki”
[2]Tadeusz Andrzej Olszański, „Walki z Ukraińska Powstańczą Armią”, w: Bieszczady – Przewodnik, Oficyna Wydawnicza „Rewasz”, Pruszków 2004.
[3] Eugeniusz Misiło, „Repatriacja czy deportacja”, Warszawa 1996
[4] Tadeusz Andrzej Olszański, „Od września do wysiedleń”, w: Beskid Niski – Przewodnik, Oficyna Wydawnicza „Rewasz”, Pruszków 2002.
[5] Władysław Midowicz, „Jak powstał Główny Szlak Karpacki” Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich , 1988.
[6]EWV - Europäische Wandervereinigung Europejski Związek Wędrownictwa”, www.pttk.pl
[7] www.outdoorseiten.net
[8] j.w.
[9]E3 Europejski Szlak Długodystansowy”, www.sudety.it.

2 komentarze:

  1. Pozwolę sobie skomentować tutaj - dziękuję za kawał fantastycznej blogowej roboty. Połowa GSB za mną, drugą połowę zamierzam z żoną przejść w tym roku. Wpisy z opisami konkretnych odcinków są nieocenioną pomocą i mam nadzieję, że nie zabraknie sił i chęci by pisać dalej. Nawet o hodowli kóz ;)

    OdpowiedzUsuń