piątek, 20 października 2017

Worek Raczański cz.2 - Kronika





Krawców Wierch - Soblówka

Piątek chciał chyba odpokutować czwartkowe winy i złagodzić moją opinię o marcowym wędrowaniu. Obudził nas bezchmurnym niebem i krystalicznie przejrzystym powietrzem. Tylko temperatura za nic nie chciała podporządkować się moim potrzebom i rozsiadła się leniwie w okolicy zera, niechętnie i bardzo powoli podnosząc się w ciągu dnia zaledwie o dziesięć stopni. Wychodząc z bacówki podchodzimy jeszcze raz po zmarzniętym śniegu na wyższy skraj Hali Krawcula by obejrzeć rozpościerająca się stamtąd panoramę. Wszędzie jak okiem sięgnąć pagóry zabielone śniegiem. Wiosny nie widać, choć mocno operujące słońce zapowiada, że postara się uprzyjemnić dzisiejsze wędrowanie całą swoją mocą.

Bacówka o poranku
fot. Autor
Wczorajsze wygrzewanie przy kominku zaowocowało kolejną zmianą pierwotnych planów wędrówki. Z początku myśleliśmy o przejściu z Krawców Wierchu na Rycerzową (1226 m) szlakiem niebieskim, prowadzącym grzbietem granicznym przez Przełęcz Glinkę, Jaworzynę (1052 m), Oszusta (1155 m) i dalej czerwonym do schroniska pod Przełęczą Przegibek. W sumie około 25 kilometrów ze sporą ilością przewyższeń i obniżeń. Jednak gospodarze schroniska zarekomendowali inny, jak się okazało znacznie ciekawszy wariant. Niebieski ciągnie prawie na całej długości wysokim, mocno zalesionym grzbietem, ani widokowo, ani krajoznawczo nie oferując zbyt wiele. W zasadzie tylko las i połykanie kilometrów. O wiele bardziej urozmaiconym i krajobrazowo atrakcyjnym rozwiązaniem jest zejście szlakiem żółtym do Glinki, następnie przeskoczenie grzbietem Brejówki (743 m) do Soblówki i dalej do Bacówki na Rycerzowej. Trasa krótsza (ok. 19 km), ale oferująca panoramiczne widoki zarówno na grzbiet graniczny na południu, na pasmo Muncuła na zachodzie, jak i na grzbiet Lipowskiego i Rysianki na północy, który pokonywaliśmy wczoraj. Tylko w drugiej części podchodzi zalesionym stokiem Wiertalówki (1062 m) by zamiast dookólnych widoków pokazać majestat górnoreglowego boru świerkowego. Wobec takiej alternatywy wędrowanie niebieskim wzdłuż granicy wydaje się nielogiczne, no chyba że ktoś chce zaliczyć ten odcinek do statystyk.

Około 8:30 zaczynamy zejście. Najpierw poruszamy się po śniegu co nie wprawia mnie w euforię, lecz już po kilkuset metrach sytuacja zmienia się po mojej myśli. Śnieg szybko zanika i dreptanie znowu dostarcza przyjemności kontaktu ze stałym podłożem. Zaczynam bardziej optymistycznie patrzeć na nadchodzące godziny, choć do pełni szczęścia brakuje jeszcze kilku stopni Celsjusza.
Po około pół godzinie marszu gęstym borem świerkowym zaczynają pojawiać się polany z widokami, zrazu na północ i południe. Najpierw z niezarośniętej jeszcze części polany Piekanka obserwuję południowe stoki grzbietu Lipowskiego Wierchu, od Zapolanki na zachodzie, aż po kulminację Rysianki na wschodzie.





Redykalny i Lipowki widziany spod Glinki (929 m)
fot. Autor