sobota, 12 stycznia 2019

Gdzie jest prawda o Głównym Szlaku Karpackim?




Pewnego dnia moja skrzynka wypluła wiadomość zawierającą proste, aczkolwiek z gruntu niepokojące pytanie. Jej autorem był Pan Czarek, zupełnie obcy mi człowiek, którego istnienia do tej pory nawet nie podejrzewałem, naiwnie łudząc się, że jestem jedyną na tej planecie istotą, zajmującą się historią turystyki beskidzkiej. Nagle okazało się, że są jeszcze inni, myślący o podobnych problemach co ja człekokształtni, w dodatku bardziej wnikliwi. Pytanie brzmiało: „Gdzie kończył się Główny Szlak Karpacki?”
W pakiecie Pan Czarek poruszył jeszcze drugą kwestię dotyczącą niezrozumiałego barku informacji o przebiegu szlaku pomiędzy Nową Wsią a Przełęczą Dukielską. Ten widmowy odcinek miał ok. 13 kilometrów i w żadnych źródłach nie został wykazany. Wątpliwości autora dotyczyły zatem przynajmniej 25 kilometrów niezgodności pomiędzy deklaracjami twórców szlaku, a dostępną dokumentacją, tego rzekomo ukończonego dzieła.
Koniec Głównego Szlaku Karpackiego - Pop Iwan czarnohorski
fot. Autor

Te dwa zasadnicze pytania były dla mnie na tyle alarmujące, że zmusiły do zdania sobie sprawy nie tyle z własnej niewiedzy, ale  - co jeszcze chyba gorsze - z zaniechania dążenia do odpowiedzi. Kiedy kilka lat temu kończyłem rozprawiać się z tematem Głównego Szlaku Karpackiego wiedziałem, że nie przeniknąłem wszystkich niuansów jego historii, odkładając głębszą dociekliwość na później z powodów, które akurat tutaj są zupełnie nieistotne. Zostawiłem kilka pytań bez odpowiedzi, więc kiedy wypłynęły na powierzchnię za sprawą Pana Czarka, nie mogłem się do nich nie odnieść. Były trochę jak dowody zbrodni ujawnione po latach.

Wiedziony niepokojem zacząłem głębiej wgryzać się w archiwalną materię i dosyć szybko przekonałem się, że rozbieżności  w przebiegu szlaku pomiędzy oficjalną wersją działaczy P.T.T., a stanem faktycznym w terenie, były znacznie większe. Stało się dla mnie jasne, że w 1935 roku, kiedy szumnie i z patosem ogłaszano ukończenie Głównego Szlaku Karpackiego, przynajmniej 160 kilometrów tego szlaku nie było jeszcze gotowe, a kolejnych 25 miało przebieg niejasny. To wystarczająco duże "dziury", aby wykluczyć pomyłkę, a zacząć domniemywać propagandowe oszustwo.

Chciałbym tutaj naświetlić swoją wersję historii. Oczywiście będzie to wersja subiektywna i w dużej mierze oparta na poszlakach, za co pewnie zostanę przez niektórych skarcony. Ale skoro przez tyle lat nikt nie próbował naświetlić tej rysy na szkle, czas najwyższy to zrobić.




CZAS TWORZENIA

Po dokładniejszą historię powstawania Głównego Szlaku Karpackiego odsyłam do artykułu sprzed dwóch lat zamieszczonego pod tym linkiem. Teraz tyko garść informacji potrzebnych do określenia osnowy tematu.
Główny Szlak Karpacki to bodajże największe dzieło polskich organizacji turystycznych w całej ich historii. Stworzony został z myślą o połączeniu całego polskiego grzbietu Beskidów w jeden organizm, umożliwiający rozwój turystyki w każdej jego części. Coraz liczniejsi turyści mieli otrzymać możliwość planowania wielodniowych wędrówek i poznawania najodleglejszych zakątków tych gór. Całość liczyła blisko 750 kilometrów i traktowana była jako sztandarowe dzieło polskiego ruchu turystycznego.
Aby dobrze zrozumieć motywację ludzi tworzących GSK i utrwalających później ten proces w relacjach archiwalnych, trzeba by zrozumieć atmosferę ówczesnego czasu. Lata 20 i 30 XX wieku to okres odbudowy państwa Polskiego z rozbiorowych ruin, ale także kształtowanie patriotyzmu i odpowiednich postaw moralnych potrzebnych do utrzymania wywalczonej wolności. Wszelkie inicjatywy skupiające polaków wokół wspólnego celu były wielce pożądane, a atmosfera wokół nich przeważnie bardzo pozytywna, żeby nie powiedzieć entuzjastyczna. Zwłaszcza koncepcja dzieła łączącego różne rejony kraju i jednocześnie motywującego do ich poznawania musiała mieć duże wzięcie. Zapewne znalazło się wielu ludzi, którzy podeszli do sprawy z zapałem, również ideologicznym. To miało być dzieło patriotyczne, a w takim przypadku osiągnięcie celu bywa motywowane nie tylko prostą satysfakcją, ale też potrzebą propagandową. Ukończenie takiego dzieła i ogłoszenie tego faktu w odpowiednim momencie mogło być wielce korzystne dla jego twórców. Trzeba o tym pamiętać analizując fakty.

Tworzenie Głównego Szlaku Karpackiego, polegające w głównej mierze na wyznakowaniu jego przebiegu w terenie, trwało około 11 lat pomiędzy rokiem 1924 a 1935. Postęp prac weryfikowany był na podstawie corocznych sprawozdań przesyłanych do centrali Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego przez Oddziały terenowe, oraz relacji turystów przemierzających Beskidy w tamtym czasie. Wszystko wskazuje na to, że nie było jednej osoby, czy choćby konkretnej komórki organizacyjnej odpowiedzialnej za wyznakowanie szlaku. Zajmowało się tym wielu ludzi z poszczególnych Oddziałów PTT.
Jak widać proces był mocno rozciągnięty w czasie co z pewnością sprzyjało wszelkim niedociągnięciom i utrudniało dokładną weryfikację działań. Na domiar złego planowany przebieg szlaku w terenie ulegał licznym zmianom i poprawkom, zaspokajając aktualne potrzeby lokalnych organizacji oraz miejscowości turystycznych leżących w jego pobliżu. Ich zakres także mógł powodować zamęt w źródłach pisanych.
Czy system weryfikacji prac terenowych był sprawny?. Trudno powiedzieć. Wiadomo, że w dokumentach zostało kilka niejasności świadczących o tym, że niekoniecznie. 
Powstawanie GSK. Fragment Ustroń - Przehyba
oprac. Autor

Powstawanie GSK. Fragment Przehyba - Przełęcz Łupkowska
oprac. Autor


Tworzenie GSK. Fragment Przełęcz Łupkowska - Przełęcz Wyszkowska
oprac. Autor

Tworzenie GSK. Fragment Przełęcz Wyszkowska - Burkut.
Odcinek z Popa Iwana na Stoha zaznaczyłem "za namową" Władysława Midowicza
oprac. Autor




PAMIĘĆ ARCHIWALIÓW

Wobec oczywistego braku świadków naocznych, naświetlenie przedawnionych spraw wymaga  zanurzenia się w kurzu bibliotecznych archiwaliów. Pamiętać przy tym trzeba, że nie wszystkie prowadzą do oświecenia. Zależne są bowiem nie tyle od ludzkiej pamięci, co od jej zawodności, a czasem nawet uległości wobec spraw uchodzących za wyższe.


1. 160 KILOMETRÓW DZIURY W TRASIE?
Opis prac znakarskich przeprowadzonych w Karpatach Wschodnich zawarty w „Sprawozdaniu z działalności P.T.T. za okres od 1 kwietnia 1935 roku do 31 marca 1936 roku”, stwierdza dosłownie:
 
„Oddział we Lwowie wypełnił istniejące dotąd luki w szlaku głównym karpackim, tak, że szlak ten, od 1935 r. zwany Głównym Szlakiem Karpackim P.T.T. im. Marsz. J. Piłsudskiego nie zawiera żadnych przerw w znakowaniu i prowadzi z Ziemi Cieszyńskiej nieprzerwanym biegiem przez rozmaite grupy i pasma górskie Karpat polskich, aż po odległy Beskid Huculski.”

Dokładnej daty wypełnienia tych luk sprawozdanie nie podaje, ale musiało to nastąpić po 1 kwietnia 1935 roku (ramy czasowe sprawozdania). 23 czerwca 1935 roku oficjalnie ogłoszono utworzenie GSK i nadano mu imię Marszałka Piłsudskiego. Uczyniono to podczas Zjazdu Delegatów P.T.T. w Stanisławowie w tym właśnie dniu, a stało się to za sprawą uchwały o następującej treści:

 „Łącząc się z hołdem, składanym przez całe społeczeństwo pamięci twórcy Niepodległości Polski, Marszałka Józefa Piłsudskiego i pragnąc utrwalić wspomnienie o Jego Wielkiej Osobie w swem gronie, Walny Zjazd delegatów P.T.T. postanawia nazwać główny szlak turystyczny P.T.T. biegnący rdzennym grzbietem Karpat od ziemi Cieszyńskiej na zachodzie, aż po góry Czywczyńskie na wschodzie – Głównym szlakiem karpackim P.T.T. im. Marszałka Józefa Piłsudskiego.” 


Oba te cytaty pochodzą z tego samego źródła – „Sprawozdanie z działalności P.T.T. za okres od 1 kwietnia 1935 roku do marca 1936 roku” wydane w Krakowie w roku 1936 – i są na tyle ważkie dla naszych rozważań, że stanowią podstawę większości późniejszych (powojennych) informacji o stanie szlaku w roku 1935, choć moim skromnym zdaniem wcale na to nie zasługują.
Uchwała informuje, że 23 czerwca szlak był już ukończony. Sprawozdanie zaś mówi, że brakujące 160 kilometrów szlaku miedzy Przełęczą Dukielską a Haliczem wyznakowano po 1 kwietnia.

Natomiast patrząc na chronologię zdarzeń uważam, że do wyznakowania tych 160 kilometrów przystąpiono dopiero po śmierci Piłsudskiego 12 maja, niejako na fali żałoby narodowej. Zarząd P.T.T. zdecydował się wtedy wznowić i przyspieszyć prace przy budowie GSK, zawieszone od jesieni 1933 roku, by nadać szlakowi jego imię i wpisać się propagandowo w ogólna atmosferę żałoby.
Czy wobec tego udało by się wyznaczyć 160 kilometrów szlaku w niecałe półtora miesiąca? Myślę, że zwyczajnie zabrakło na to czasu. Oficjalnie otwarto i nadano imię dziełu, które jeszcze nie było dokończone.

Warto też zwrócić uwagę, że cytaty te są dosyć ogólne i pozostawiają sporo pola na domysły. Nie wymienia się na przykład konkretnych punktów zamykających szlak, określając jedynie bardzo ogólnie ich lokalizacje. Nie da się więc na ich podstawie jednoznacznie stwierdzić gdzie kończył się GSK, ani nawet gdzie zaczynał. Można jedynie przypuszczać, że jeśli szlak kończył się w Górach Czywczyńskich, to prawdopodobnie tym punktem był wierzchołek góry Stoh (1653 m), będący zwornikiem grzbietu beskidzkiego z grzbietem Gór Czywczyńskich. Znajdował się tam jednocześnie trój styk granic Polski , Czechosłowacji i Rumunii, co dodatkowo uprawdopodobnia chęć umiejscowienia go właśnie tam.  Ale prawdopodobieństwo dalekie jest od pewności. Trzeba by pogrzebać głębiej.



2. KIERUNEK ŻABIE via BURKUT
Pierwszą informacją mówiącą o miejscu zakończenia Głównego Szlaku Karpackiego, która zwróciła moją uwagę szczegółowością i jednoznacznością był fragment sprawozdania z działalności Kołomyjskiego Oddziału P.T.T. za rok 1933. Wynika z niego że:
„Oddział w Kołomyji wyznaczył nowe szlaki: Turkuł – Rebra – Munczel – Pop Iwan – Szybene – Burkut (przedłużenie ku wschodowi głównego szlaku), 35 kilometrów, czerwony.”
 

Informacja ta jest o tyle ważna, że jest jedyną ze wszystkich źródeł archiwalnych do 1935 roku, mówiącą o wyznakowaniu szlaku do konkretnego miejsca i nie pozostawiającą żadnych wątpliwości co do położenia wschodniego krańca Głównego Szlaku Karpackiego. Zarówno jej treść jak i kontekst pojawienia się w dokumencie wołają: „Jestem rzetelna!!!”.
Zatem według działaczy kołomyjskich w 1933 roku grzbietowa wędrówka GSK kończyła się na Popie Iwanie, po czym szlak schodził przez Szybene do wioski Burkut. Staje się to bardziej wiarygodne jeśli zgodzimy się, że podstawową rolą szlaków górskich jest łączenie dolin ze szczytami. Trudno więc przypuszczać, żeby tworzeniu GSK przyświecała odmienna idea i żeby po dojściu grzbietem w ten skrajny rejon Beskidów nie schodził w dolinę. Powinien dać turystom możliwość dotarcia do miejsca skomunikowanego z cywilizowanym światem. A Burkut spełniał taki warunek, ponieważ w owym czasie tj. w 1933 roku była tam jedyna w najbliższej okolicy zagospodarowana stacja turystyczna Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, dwa lata później przekształcona nawet w schronisko górskie. Co prawda Burkut był małą osadą leśną, w której poza leśniczówką i schroniskiem nie było w zasadzie nic, ale z punktu widzenia działaczy stanowić musiał najlepszy punkt pośredni dla przeprowadzenia szlaku w niższe doliny, np. do Żabiego (dzisiaj Wierchowina) stolicy tego regionu z wieloma noclegowniami turystycznymi.
Poszlaką wskazującą, że tak mogło się stać jest kolejna wzmianka, tym razem ze Sprawozdania z działalności P.T.T. za rok 1936, w którym odnajdujemy taki oto fragment odnoszący się do ogólnego postępu robót wykonanych w górach:

„Po wykończeniu najważniejszego w tej dziedzinie urządzenia P.T.T. w górach: tj. Głównego Szlaku Karpackiego P.T.T. im. J. Piłsudskiego” (trasa Ustroń – Żabie, wzdłuż całych Karpat Polskich), pozostają mniej lub bardziej ważne uzupełnienia…”

Mamy zatem drugiego kandydata na miejsce zakończenia GSK. Możliwe, że do 1936 roku wyznakowano przedłużenie szlaku między wioską Burkut a miastem Żabie. Taki zamiar także byłby logiczny, ale więcej dowodów na taki rozwój sytuacji nie znalazłem.

Rejon Burkutu na mapie WIG z 1932 roku.
Źródło:http://igrek.amzp.pl/mapindex.php?cat=WIG100


Schronisko w Burkucie w roku 1935
Źródło: By bd. - http://www.polona.pl/dlibra/doccontent2?id=6695&from=editionindex&dirids=4, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=25230555


Rejon Popa Iwana i miejscowości Zabie. na mapie WIG z 1933 roku
Źródło:http://igrek.amzp.pl/mapindex.php?cat=WIG100


Panorama Żabiego z Czarnohorą w tle. Zdjęcie z okresu przed II wojną światową.
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
 

3. KIERUNEK NA HNITESA
Następnie z pomocą przychodzi Pan Czarek, który podsuwa kolejne arcyciekawe źródło i popycha moją wolę wyjaśnienia sprawy do działania, za co serdecznie dziękuję.
Przytacza mianowicie przewodnik „Szlakiem II Brygady Legionów Polskich w Karpatach Polskich” wydany w roku 1937. Odnajdujemy tam następujący cytat:
 

Na południe od Popa Iwana główny karpacki szlak turystyczny nie jest jeszcze wyznakowany na terenie gór Czywczyńskich i Hryniawskich. Miał on początkowo prowadzić granicą państwa aż do najdalej na południowy wschód Polski wysuniętego występu polskiej części Karpat…” (Chodzi o szczyt Hnitesa - przyp. red.).

Mamy więc w sumie przynajmniej dwie potwierdzone informacje archiwalne mówiące o tym, że Główny Szlak Karpacki dochodził do Popa Iwana i tam kończyła się jego trasa grzbietowa. Według cytatów z poz. 2 i 3. dalej na południe już nie wędrował, a poz. 3 sugeruje, że taki stan trwał przynajmniej do roku 1937.


Rejon Hnitesy (1769 m) na mapie WIG 1934 roku.
Źródło:http://igrek.amzp.pl/mapindex.php?cat=WIG100


Szczyt Hnitesy (1769 m) w 1934 roku
Źródło: By Jan Jaroszyński - Tomasz Kowalik Wycieczki sierpniowe Mieczysława Orłowicza PTTK Warszawa 1989 ISBN 83-7005-240-1, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=9748971


4. KIERUNEK STOH
 I w tym miejscu sprawa dawno by się już pewnie zakończyła, a wszelkie wątpliwości usnęły we mnie na wieki, gdybym kilka lat temu nie usłyszał głosu Władysława Midowicza. Guru polskich organizacji turystycznych, człowiek który pracując w krakowskim Oddziale P.T.T. miał bezpośrednią styczność z tematem tworzenia GSK, a dodatkowo w latach 1937 – 1939 był kierownikiem Białego Słonia - obserwatorium astronomicznego na Popie Iwanie. Trudno przypuszczać, żeby jeden z najaktywniejszych w historii członków P.T.T.  i zamiłowany turysta, który przez z górą rok mieszkał na Popie Iwanie dosłownie śpiąc na GSK, nie był zorientowany co do jego dokładnego przebiegu. Jego twierdzenia zawarte w opracowaniu „Jak powstawał Główny Szlak Karpacki”  zamieszczonym w 2 numerze czasopisma Płaj z 1988 roku, przewróciły moje przekonania i kazały im długo leżeć. Oto one:

„… Z Worochty szlak Wschodniokarpacki wiódł w Czarnohorę i przez Kukul doprowadzał do schroniska P.T.T. na Zaroślaku. Stąd przez Howerlę (2058 m), Turkuł (1935 m), Munczel (2002 m), Pop Iwan (2022 m) prowadził na Stoh (1655 m), na którym stykały się granice Czachosłowacji i Rumunii z Polską.
W niedługi czas po tym Oddziały P.T.T. w Gorlicach i Sanoku wyznakowały grzbietem Beskidu Niskiego połączenie tych dwóch wielkich szlaków (mowa o fragmentach zachodnio i wschodniobeskidzkim  - przyp. red.), tworząc Główny Szlak Karpacki od Ustronia po Stoh, o długości około sześciuset kilometrów.”

W dwóch następujących po sobie akapitach autorytet zagadnienia wymienia nazwę Stoh, określając końcowy punkt Głównego Szlaku Karpackiego. I co o tym myśleć?



Góra Stoh współcześnie.
Źródło: By Wojciech Pysz - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=33125007

Trójstyk granic na Stohu w roku 1930.
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe


Chcąc, nie chcąc rzuciłem się na dokumenty źródłowe jeszcze raz, w poszukiwaniu potwierdzenia, że Stoh rzeczywiście był końcowym punktem Głównego Szlaku Karpackiego. Oto co znalazłem.

Pierwsza informacja pochodzi ze Sprawozdania Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego z działalności za czas od 1 marca 1930 r. do 31 marca 1932 r. i opisuje postanowienia Walnego Zjazdu P.T.T. w Stanisławowie z maja 1930 roku. Zaplanowano tam przebieg wschodniej części GSK dzieląc trasę na osiem grup

[...]Grupa VIII.:
Ze Schroniska pod Doboszanką na Babin Pohar (1271 m) i przez Gorgan Syniak, Syniak (1664 m), Chomniak do Błotka skąd gościńcem do cerkwi w Jabłonicy. Następnie popod Mikulinkę na Serednią (1004 m) i do Worochty. Z Worochty przez Kiczerę (1201 m) na Kukul i zejście do Fereszczenki i do schroniska Stanisławowskiego Oddziału P.T.T. na Zaroślaku. Następnie na Howerlę (2058 m) i przez Breskuł, Dancerz, Pożyżewską (1822 m), Turkuł (1935 m), Szpyci (1886), Munczel, na Pop Iwan (2026 m).
Stąd przez Waskul, Wychid na Stoch (1655 m), gdzie zbiegają się granice trzech państw t.j. Polski, Czechosłowacji i Rumunii. Na Stohu koniec szlaku głównego, biegnącego od Sianek"


Drugą dostarczył Henryk Gąsiorowski w Przewodniku po Beskidach Wschodnich z 1933 roku:
„…Podobnie jak w Beskidach Zachodnich tak i Beskidach Wsch. P. T-wo Tatrz. przystąpiło w ostatnim czasie do ułożenia trasy szlaku, który ma wieść turystę przez najznaczniejsze, najbardziej charakterystyczne grzbiety Beskidów W. […] Trasa szlaku rozpoczyna się w Siankach i wiedzie stąd przez nast. punkty: […]schronisko pod Howerlą – Howerla – Breskul – Pożyżewska – Dancysz – Turkuł – Szpyci – Munczel – Pop Iwan – Waskul – Wychód – Stóg (Stoh, przyp. red.), gdzie zbiegaja się granice 3 państw, t. j. Polski, Czechosłowacji i Rumunji. Na Stogu koniec szlaku głównego biegnącego od Sianek.”


Trzecia to cytowany już w pkt. 3 fragment przewodnika z 1937 roku :

 „Na południe od Popa Iwana główny karpacki szlak turystyczny nie jest jeszcze wyznakowany na terenie gór Czywczyńskich i Hryniawskich. Miał on początkowo prowadzić granicą państwa aż do najdalej na południowy wschód Polski wysuniętego występu polskiej części Karpat…” (Chodzi o szczyt Hnitesa, a grzbietowa ścieżka pomiędzy Popem Iwanem a Hnitesa biec mogła jedynie przez Stoha - przyp. red.)
Stało się jasne, że Stoch był w planach jako koniec GSK już od maja 1930, i najprawdopodobniej na planach się skończyło. Pierwsze dwa tropy wskazują jedynie na plany, a trzeci informuje wprost, że do 1937 roku szlaku na Stohu jeszcze nie było.

Znalazłem jeszcze kilka poszlak w opracowaniach znacznie późniejszych, tj. z końca XX wieku. Jednak ze wzglądu na podobieństwa stylistyczne i układu treści uznałem je za bezkrytyczne kopie informacji ze źródeł wcześniejszych.  Na przykład opracowanie Pani Barbary Bartyś  „Dawnymi szlakami do starych schronisk” zamieszczonym w
 
 
Pamiętniku PTT. Tom 3. Karpaty Wschodnie z 1994 roku. Pisze Ona:

„Cały Główny Szlak Beskidzki (zwany też Głównym Szlakiem Karpackim) rozpoczynający się w Ustroniu w Beskidzie Śląskim, a kończący w najdalej na południowy wschód wysuniętym paśmie ówczesnych polskich Karpat – Górach Czywczyńskich – na Stohu, nazwano imieniem Marszałaka J. Piłsudkiego.”

Dalej następuje szczegółowe wyliczenie punktów pośrednich szlaku, będące wręcz przepisaniem grup wymienionych w sprawozdaniu Zarządu Głównego P.T.T. cytowanym powyżej.
Niestety wszystkie współczesne opracowania na jakie się natknąłem - łącznie ze wspomnieniami Władysława Midowicza - popełniają ten sam zasadniczy błąd. Uznają plany znakarskie P.T.T. z roku trzydziestego za działania zrealizowane w terenie.

Podsumowując tę część,wygląda więc na to, że wszystkie wiarygodne źródła potwierdzają jedynie zamiar dotarcia szlakiem na Stoha, lecz nie jego realizację.


5.
Ktoś powie: Po co te całe ceregiele? Wystarczy spojrzeć na ówczesne mapy i wszystko będzie jasne.
Rzecz w tym, że w tamtym czasie nie było czegoś takiego jak mapy szlaków turystycznych. Czasem pojawiały w przewodnikach opisy szlaków z naniesionymi na plan sytuacyjny liniami ich przebiegu, ale o dokładności i aktualności raczej nie było mowy. Jedynymi miarodajnymi mapami dawnych wschodnich kresów były tak zwane WIG-ówki  – mapy warszawskiego Wojskowego Instytutu Geograficznego, na których poza dokładną informacją topograficzną nakładano również przebiegi szlaków. Do dziś cenione są nie tylko w naszym kraju za swą dokładność. Jednak w kwestii przebiegu Głównego Szlaku Karpackiego momentami są jeszcze bardziej enigmatyczne od innych archiwów. Problem tkwił w częstotliwości ich aktualizacji. Sieć szlaków rozwijała się w ówczesnej Polsce tak szybko, że Wig-ówki za tym nie nadążały. Poza tym przebieg szlaków turystycznych zapewne nie był dla wojskowych informacją priorytetową, tak więc pojawienie się nowych szlaków w kolejnych wydaniach map zależało pewnie od determinacji i konsekwencji działaczy turystycznych. A z tym mogło być różnie. Poza tym nowych edycji map dla wielu obszarów zwyczajnie nie zdążono wydać przed wybuchem wojny.

Fragment ostatniego (najnowszego) wydania mapy WIG z grzbietem Czarnohory, z roku 1933. Bez czerwonego szlaku pomiędzy Howerlą a  Burkutem.
Źródło:http://igrek.amzp.pl/mapindex.php?cat=WIG100
 
6.
I w tym momencie z ratunkiem znowu przybywa Pan Czarek i niezawodny przewodnik „Szlakiem II Brygady Legionów…”, z którego podaje on następujące informacje:

„…planowany w 1935 roku punkt zakończenia głównego szlaku na Hnitesie nigdy nie został zrealizowany ze względu na tworzony tam rezerwat. W dniu 05.02.1936 roku Wydział Turystyki Ministerstwa Komunikacji wydał zalecenie wstrzymania wszelkich robót turystycznych w rejonie planowanego rezerwatu turystycznego „Hnitesa”, obejmującego tereny na południowy wschód od linii Popadja Czywczyńska – Munczełyk -  ujście Probijnej do Białego Czeremoszu. Autor „Szlakiem II Brygady Legionów…” poinformowany z dobrych źródeł uchyla nam rąbka tajemnicy odnośnie najświeższych planów wydłużenia głównego szlaku. Ma on wieść grzbietem granicznym od Popa Iwana poprzez Stóg / Stoh do Popadi gdzie opuszcza granicę schodząc w dolinę Popadyńca i dalej do ujścia do Czarnego Czeremoszu, następnie poprzez szczyty Stefulec – Babę Ludową – Ludową – Skupową – Krętą /Krynta i zejście do Żabiego gdzie ma mieć swój koniec.”
Te informacje przekonały mnie, że pewne podejrzenia drzemiące w mojej jaźni  nie są pozbawione sensu. Sprawa zaczęła się wyjaśniać.



EPILOG SUBIEKTYWNY

Zdaję sobie sprawę, że od kiedy naszym ciałem przestały być jednokomórkowce, a świadomość wypełzła z mułu, by po raz pierwszy spojrzeć w niebo, kwestia „końca” jest koronna dla wszystkich naszych poczynań. Wszystkie nasze działania zdeterminowane są celem, bez którego tracą sens, czyli jedyny prawdziwy katalizator. Motywacje mamy skrajnie różne w zależności od formy działania, od zaspokojenia szerokiego wachlarza cielesnych rządz, po dogodzenie równie szerokiemu spektrum rządz duchowych. Ale kardynalna zasada jest jedna. Jeśli jesteśmy w pełni świadomi i przy zdrowych zmysłach niczego nie robimy bez celu, nawet jeśli pragniemy być spontaniczni.
Zasada ta jest bardzo przydatna przy rozwiązywaniu wszelkich zagadek związanych z działalnością człowieka, a szczególności spraw historycznych. Jeśli do tego okaże się, że materiał źródłowy danego zagadnienia jest niewystarczający lub choćby problematyczny, teoria celu staje się jedynym kluczem jaki mamy.

Wydaje mi się, że tak właśnie jest w tym przypadku. Końcowy przebieg Głównego Szlaku Karpackiego ginie w mroku jakże niedalekiej przeszłości i nie sposób go odnaleźć bez wskazanego wyżej klucza. Dostępne dokumenty swoją niejednoznacznością każą nurzać się w świecie domysłów i balansować na krawędzi pomiędzy rzeczywistością i fikcją. Na ich podstawie stworzyłem swój własny, wielce subiektywny scenariusz zdarzeń, który teraz pokrótce przedstawię.


Projekt utworzenia Głównego Szlaku Karpackiego powstał w odpowiedzi na potrzebę turystycznego zagospodarowania Beskidów. Działo się to jednak w kraju, który odradzał się po niemal dwóch wiekach niewoli, w którym potrzeba budowania jedności i utrwalania tożsamości narodowej była silniejsza niż kiedykolwiek. Nic dziwnego więc, że starano się nadać mu charakter patriotyczny, podnosząc propagandowo do rangi dzieła narodowego.
Jednak prace nad jego tworzeniem niemiłosiernie się przedłużały. Wyznakowanie w terenie niecałych 750kilometrów szlaku zajęło jedenaście lat, a przecież nie mówimy tutaj o wyrąbywaniu ścieżek w dziewiczej puszczy, lecz o namalowaniu znaków wzdłuż ścieżek już od dawna istniejących. Mimo, że w prace zaangażowanych było wiele osób z kilkunastu oddziałów Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, dzieło wielokrotnie utykało w martwym punkcie na długie miesiące, bądź nawet lata. Znamienny był okres między 1928 a 1930 rokiem, kiedy to przez trzy kolejne sezony wyznakowano zaledwie 20 kilometrowy odcinek pomiędzy Polaną Gabrowską a Lubaniem w Gorcach. Zdarzyło się też kilka pojedynczych lat „chudych”. Na przykład rok 1926, w którym wyznakowano tylko jeden fragment między Lubaniem a Przechybą długości  marnych 22 kilometrów, albo ekstremalny rok 1934 w którym nie wyznakowano kompletnie nic, zero kilometrów. To świadczy o tym, że od samego początku prace szły jak po grudzie, w każdym razie nie tak, jakby można było się spodziewać po dziele „narodowym”, do rangi którego próbowano go podnosić.
Myślę, że na początku 1935 roku zapał budowniczych już dawno minął i mało kto spodziewał się rychłego „szczęśliwego” zakończenia. Końca nie było widać , zarówno w sensie daty, jak i miejsca.
W owym czasie wschodni koniec szlaku znajdował się w osadzie Burkut, ale wszystko wskazuje na to, że nie był to cel ostateczny. Bo wydaje się, że nie mogła nim być osada składająca się z kilku budynków na samym końcu świata. Najlepszą w regionie kandydatką na miejsce zakończenia tak dużego dzieła była miejscowość Żabie (dziś Wierchowyna), nieoficjalna stolica huculszczyzny, największa wieś ówczesnego województwa Stanisławowskiego. Posiadała kilka turystycznych noclegowni i drogowe połączenie z Worochtą, gdzie turysta mógł liczyć na regularne połączenia kolejowe. I to właśnie ona stanowiła pierwotny cel twórców szlaku.
Tyle, że z Burkutu do Żabiego jest do przebycia jeszcze dobrych dwadzieścia kilometrów po górach. A do tego, w między czasie, pojawiła się alternatywna koncepcja. Pomyślano o pociągnięciu szlaku z Popa Iwana na południe i wejściu przez Stoha w Góry Czywczyńskie, aby następnie po ich grzbiecie dojechać do Hnitesy (1769 m). Szczyt wyjątkowy bo będący najdalej na południe wysuniętym punktem dawnej Rzeczpospolitej. A, jako że to już Karpaty Marmaroskie, w ten sposób połączono by jednym szlakiem całe polskie Karpaty Zewnętrzne.
Kąsek był to łakomy a idea zacna, jednak dawno już zabrało motywacji (może też środków)  i sprawa zatrzymała się w miejscu, tj. w Burkucie. Od jesieni 1933 do wiosny 1935 nie zrobiono nic - tj. nie wyznakowano ani jednego kilometra szlaku. Wydaje się, że aby dokończyć dzieło czekano na jakiś cud.
I doczekano się. Cud wydarzył się 12 maja 1935 roku w Warszawie. W tym dniu cała Polska pogrążyła się w żałobie po śmierci Józefa Piłsudskiego, a wszystkie organizacje rządowe i pozarządowe zaczęły prześcigać się w składaniu zmarłemu hołdów i tworzeniu peanów ku jego czci. Stawiano pomniki, budowano kopce, nazywano ulice i place, wdrażano czyny społeczne, a przez kraj przetoczyła się fala manifestacji i wieców, słowem wszelkich możliwych demonstracji poparcia dla życiowych dokonań naczelnego wodza. Polskie Towarzystwo Tatrzańskie nie mogło pozostać w tyle. Poza różnymi pomniejszymi inicjatywami, postanowiono poświęcić pamięci Marszałka największe ze wszystkich dzieł organizacji, czyli najdłuższy szlak turystyczny w Polsce.





...żałobny ton sprawozdania P.T.T. za rok 1935.


A to, że szlak nie był jeszcze gotowy nie stanowiło większego problemu. Najważniejsze było jak najszybsze ogłoszenie jego powstania i nadanie mu imienia, które było na ustach całego kraju. Nastąpiło to 23 czerwca 1935 roku na Walnym Zjeździe Delegatów P.T.T. w Stanisławowie (obecnie Ivanofrankiwsk).
Sprawozdanie z działalności P.T.T. za rok 1935 w części ogólnej zdradza, że „…Oddział we Lwowie wypełnił istniejące dotąd luki w szlaku głównym karpackim, tak, że szlak ten, od 1935 r. zwany Głównym Szlakiem Karpackim P.T.T. im. Marsz. J. Piłsudskiego nie zawiera żadnych przerw w znakowaniu…”, nie podając przy tym żadnych dat i szczegółów. Biorąc pod uwagę chronologię wydarzeń i ówczesne priorytety organizacji jestem przekonany, że 23 czerwca Główny Szlak Karpacki nie był jeszcze gotowy i dalej czekała na wyznakowanie jeśli nie całość, to olbrzymia większość 160 kilometrowego odcinka od Przełęczy Dukielskiej do Halicza. Na załatanie tak dużej dziury pomiędzy początkiem sezonu znakarskiego (kwiecień), a 23 czerwca zwyczajnie nie było czasu. W praktyce nie było to możliwe. Zwłaszcza że najprawdopodobniej do prac znakarskich przystąpiono dopiero po śmierci Piłsudskiego 12 maja.
Tak więc w dniu ogłoszenia powstania Główny Szlak Karpacki nie miał ani końca (tego zaplanowanego) ani środka. Być może bieszczadzki odcinek oddano przed zakończeniem 1935 roku, jak podaje sprawozdanie, ale wobec tylu przekłamań w jego treści wcale nie jestem tego pewien. Zwłaszcza, że w części szczegółowej tego sprawozdania Oddział Lwowski nie ujawnia żadnych szlaków wyznakowanych w tamtym okresie. Kimkolwiek byli autorzy fatalnego sprawozdania minęli się z prawdą o całe lata świetlne, oddając niedźwiedzią przysługę potomnym próbującym naświetlić tą historię.

Jeśli chodzi o miejsce zakończania Głównego Szlaku Karpackiego, jedyną w miarę wiarygodną informację mamy z 1933 roku, kiedy to wyznakowano jego zejście do Burkutu. Inne informacje archiwalne z lat trzydziestych wskazują jedynie na plany dotarcia do Stoha. Należy zatem przyjąć, że do końca 1935 szlak finiszowal w Burkucie. Ale w 1988 roku, w czasopiśmie Płaj opublikowano artykuł zatytułowany „Jak powstawał Główny Szlak Karpacki”, będący wspomnieniami Władysława Miodwicza , w którym jednoznacznie umiejscawia on koniec GSK na Stohu. To stwierdzenie, płynące z pióra takiego autorytetu, przekonało wielu, także i mnie. Wszystkie kolejne chronologicznie źródła podają informację o zakończeniu szlaku na Stohu, zawierzając mu w tej sprawie bezkrytycznie. Także i ja nie śmiałem argumentować przeciwko i tworząc kilka lat temu mapę przebiegu GSK doprowadziłem go na Stoha.
Teraz jednak, po dokładnej analizie znanych mi źródeł uważam, że najbardziej prawdopodobne jest, iż szlak schodził przez Popa Iwana do Burkutu i na Stoha nigdy nie dotarł. Były takie plany, ale nigdy nie zostały zrealizowane.  Najlepszą ku temu przesłanką są cytaty z pozycji 3 i 6 pochodzące z roku 1937. Świadczą one, że do tego czasu nie wyznakowano jeszcze szlaku na południe od Popa Iwana, m.in. przez działania Ministerstwa Infrastruktury, które na początku 1936 roku wstrzymało wszelkie prace turystyczne w rejonie Hnitesy. Ta decyzja zmieniła planowany przebieg szlaku, który miał dochodzić do Popadii i w tym miejscu zejść w doliny, aby następnie przez Połoniny Hryniawskie dotrzeć do miejscowości Żabie. Planów tych jednak najprawdopodobniej nigdy nie zrealizowano. W każdym razie nie znalazłem żadnych śladów.

Wszystko wskazuje na to, że przez wiele lat P.T.T. karmiło nas i siebie jednocześnie apoteozą własnych dokonań, ubarwiając niewygodną prawdę propagandowym bełkotem. Główny Szlak Karpacki był zlepkiem nieudolnie pozszywanych fragmentów z wielką wyrwą w samym środku, zamaskowaną pospiesznie uchwałą walnego zjazdu, podyktowaną potrzebą chwili. Niewiarygodne, że przez tyle lat nikt nie próbował tego wyjaśnić. 

4 komentarze:

  1. Dziękuję za ten bardzo ciekawy artykuł! Mam jedynie pewną wątpliwość co do tezy końcowej - z Popa Iwana schodzi się do Szybenego, do Burkutu trzeba by iść jeszcze spory kawałek doliną Czarnego Czeremoszu, natomiast ze Stoha jest tam bliżej. Może GSK wchodził na Stoha i z niego schodził do Burkutu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokumenty wskazują wyraźnie, że czerwony schodził z Popa Iwana do Burkutu przez Szybeny i to w zasadzie wszystko co wiemy. Reszty możemy się tylko domyślać. Prawdopodobnie wiódł ścieżką, którą dzisiaj poprowadzone są znaki zielone. Ale i tutaj pewności nie mam. Nie znalazłem żadnej informacji, która by to potwierdzała.
      Jest też prawdopodobne, że na Stoha nie dotarł ze względu na obostrzenia graniczne. Z tego co wiem Polska nie miała wtedy z Rumunią żadnej umowy o ruchu turystycznym.

      Usuń
  2. foto "Góra Stoh współcześnie" W. Pysz jest źle podpisane.
    To nie jest Stoh tylko Raduł 1598m, szczyt na północ obok Stoha.

    OdpowiedzUsuń
  3. W przytaczanym sprawozdaniu z działalności PTT z 1936 roku (za 1935) na s. 12 podane jest, że na tym samym zebraniu, na którym ogłoszono powstanie kompletnego GSK im. Piłsudskiego „uchwalono program robót w zakresie szlaków turystycznych, przyczem główny nacisk postanowiono położyć na wykończenie odcinków brakujących w Beskidzie Niskim na «Głównym szlaku karpackim P. T. T. im. Marsz. J. Piłsudskiego» i na dokładne skontrolowanie ewentualnych jego braków”. Więc jeśli dobrze czytam, to nikt się nie krył z tym, że w 23 czerwca 1935 nie wszystko było skończone.

    OdpowiedzUsuń