piątek, 29 stycznia 2016

Ustroń - Korbielów. Kronika



MAPKA USTROŃ - PRZYSŁOP

MAPKA PRZYSŁOP - KORBIELÓW

Pomysł na wędrówkę zasadniczo był prosty. Rozpocząć pokonywanie Głównego Szlaku Beskidzkiego od strony zachodniej (w Ustroniu, zgodnie z chronologią jego wyznakowania) i w ciągu tygodnia przejść bliżej nieokreślony dystans. Hasło przewodnie brzmiało: „BEZ POŚPIECHU”.
Przyjęcie takiego założenia podyktowane było kilkoma względami. Przede wszystkim nie dawał spokoju stan naszej kondycji. Życie mieszczucha przemieszczającego się wyłącznie samochodem rozmiękczyło przez ostatnie pół roku mnie i moją lepszą połówkę zupełnie. Pojedyncze wypady w góry były tylko krótkimi przerywnikami w leniwej rozpuście, jaka nas w tym czasie dopadła. Przejście czerwonego miało być przełamaniem, nowym początkiem i powrotem do dobrych nawyków. Zbytni pośpiech mógłby nas zniechęcić. Poza tym była to nasza pierwsza od wielu lat wędrówka kilkudniowa i lekkie obawy, że porywamy się z motyką na słońce dały o sobie znać.
Postanowiliśmy więc – dla zaspokojenia naszej próżności – że wytłumaczeniem żółwiego tempa tej wędrówki będzie chęć pełnego nacieszenia się górami i spokojnego wchłaniania ich klimatu, bez spoglądania na zegarek i liczenia kilometrów. Tak też się stało.
Na starcie w Ustroniu zameldowaliśmy się tuż przed 11 rano, po około sześciogodzinnej podróży z Niepołomic via Kraków i Katowice. Pomyśleć, że w tym czasie moglibyśmy dolecieć na drugi koniec Europy. Nasze PKP apogeum świetności mają jednak dawno już za sobą, stąd przejazd około 90 kilometrów z Katowic do Ustronia trwa przeszło 3 godziny. Szybkie przeliczenie średniej prędkości pozbawiło jakichkolwiek złudzeń co do przyszłości naszych kolei. Polskie pociągi mogą konkurować jedynie z XVIII wiecznym dyliżansem. A może PKP stając frontem do klienta dostosowało się w ten sposób do hasła przewodniego naszej wędrówki?
Tak czy inaczej zdjęcie niepozornego szlakowskazu z biało-czerwonym kółkiem oznaczającym początek Głównego Szlaku Beskidzkiego, zapisało się - w pamięci aparatu i naszej - 20 maja 2012 r. o godzinie 10:49. Dla nas chwila wyjątkowa, bo wyznaczająca początek przygody i obietnicę wypełnienia jednego z ważniejszych dla nas górskich zamierzeń. Przejście najdłuższego w Polsce szlaku pieszego stało się od tego momentu priorytetem. Rękawica została rzucona.



Historia zaczęła się w Ustroniu.
fot. Autor


piątek, 22 stycznia 2016

Bór górnoreglowy - schyłek dominacji świerka.


Piętro regla górnego to zbiorowisko roślinności, którego w Beskidach szukać należy na wysokości powyżej 1150 m. Nie odnajdziemy go zatem w Beskidzie Niskim w ogóle, a w Beskidzie Śląskim zajmować będzie jedynie najwyższe partie grzbietowe pomiędzy Baranią Górą i Skrzycznem. O dziwo, na próżno przyjdzie nam go szukać również w Bieszczadach, gdzie lasy urywają się nagle na górnej granicy regla dolnego, a wyżej są już tylko rozległe murawy połonin o charakterze zbliżonym do piętra alpejskiego.


Gniazdo Tarnicy i Halicza.
Góry bez regla górnego. Las świerkowy ustąpił miejsca dolnoreglowej buczynie karpackiej.

fot. Autor

Najwyższy zasięg jego występowania znajduje się na cieplejszych, południowo – zachodnich krańcach Beskidów, na stokach góry Stoch (1653). (Co prawda Stocha zalicza się już do Gór Czywczyńskich, ale zamyka on od południa całe pasmo Beskidów stanowiąc zwornik między tymi dwoma grupami górskimi. To właśnie tutaj kończył się - lub zaczynał - przedwojenny Główny Szlak Karpacki). W tym rejonie regiel górny zajmuje stoki aż do wysokości ok. 1670 m n.p.m. W Czarnohorze  jego zasięg to od 1450 do 1560 m n.p.m[1]. Podobnie rzecz ma się w na grzbietach Babiej Góry i Pilska gdzie wysokość ta wyniesie ok 1400 m. Trzeba też pamiętać o ogólnej zasadzie, wspólnej dla całych Beskidów, że granica między reglem dolnym i górnym przebiega na stokach północnych znacznie niżej niż na południowych.
Babia Góra.
Świerki górnoreglowe docierają tu najwyżej w całych polskich Beskidach.

fot. Autor

piątek, 15 stycznia 2016

Pasterze i rabusie - Bojkowie cz.1


 Nawiązanie do tytułu jednego z dawnych polskich seriali historycznych nie jest tutaj sprawą przypadkową. Wszak jego akcja toczy się w wieku XVII, a więc w czasie kiedy społeczności beskidzkie okrzepły już na swych górskich rubieżach, gdzie z coraz większym zamiłowaniem łączyć zaczęły pasterstwo z rabowaniem. Bohaterowie filmu już w pierwszej scenie, przejeżdżając przez góry ostrzegają o konieczności trzymania szabli w pogotowiu, czyniąc aluzję do złodziejskich zwyczajów tam panujących. Nasza zaś opowieść snuje się wokół życia ludzi, którzy obok niezależności, silnej woli i determinacji przetrwania, musieli wykazywać się niekiedy również walecznością, sprytem, odwagą, ale także bezwzględnością. Tak więc większością cech przynależnym zarówno rycerzom, jak i rabusiom. Ludzi, którzy często grali podwójne role, jednocześnie prawych i honorowych obywateli, oraz zdolnych do niegodziwości zbójów. Ludzi, dla których pojęcia rycerskości i honoru miały swoje bardzo subiektywne znaczenie, niekoniecznie zbieżne z naszym pojmowaniem tych cech. Mowa tutaj o tych, którzy jednego dnia wypasali owce, kniaziowali lub nawet prowadzili nabożeństwa, aby nazajutrz grasować po gościńcach i górskich halach, rabując dla poratowania w biedzie, dla zemsty, z zawiści, bądź ze zwykłej chęci wzbogacenia. Jeśli spojrzeć na społeczność Bojkowską z odpowiedniego dystansu można dojść do przekonania, że w zasadniczej swej części dzieliło się właśnie na pasterzy i rabusi – zwłaszcza gdy księży uznamy za pasterzy dusz, a kniaziów za pasterzy ciał. Zastrzec tu jednak trzeba, że pasterze wyjątkowo zwinnie przeistaczali się w rabusiów, aby za chwilę równie szybko stać się z powrotem pasterzami.
Ktoś powie, że właściwie całe Beskidy roją się od zbójnickich opowieści, a zdobywanie łupów w górskim rabowaniu wcale nie było domeną Bojków. To oczywiście prawda. W poprzednich wiekach większość terenów górskich– z resztą nie tylko karpackich – zagrożonych było tym procederem i każdy kto planował przemierzyć górskie przełęcze musiał się z nim liczyć. Jednak wśród społeczności wschodniobeskidzkich zwraca uwagę powszechność tego zjawiska, a niekiedy nawet jego kult. Bojkowie z pewności byli wśród tych, którzy wydatnie przyczynili się do jego rozwoju.
 


Opracowanie autorskie.