piątek, 22 stycznia 2016

Bór górnoreglowy - schyłek dominacji świerka.


Piętro regla górnego to zbiorowisko roślinności, którego w Beskidach szukać należy na wysokości powyżej 1150 m. Nie odnajdziemy go zatem w Beskidzie Niskim w ogóle, a w Beskidzie Śląskim zajmować będzie jedynie najwyższe partie grzbietowe pomiędzy Baranią Górą i Skrzycznem. O dziwo, na próżno przyjdzie nam go szukać również w Bieszczadach, gdzie lasy urywają się nagle na górnej granicy regla dolnego, a wyżej są już tylko rozległe murawy połonin o charakterze zbliżonym do piętra alpejskiego.


Gniazdo Tarnicy i Halicza.
Góry bez regla górnego. Las świerkowy ustąpił miejsca dolnoreglowej buczynie karpackiej.

fot. Autor

Najwyższy zasięg jego występowania znajduje się na cieplejszych, południowo – zachodnich krańcach Beskidów, na stokach góry Stoch (1653). (Co prawda Stocha zalicza się już do Gór Czywczyńskich, ale zamyka on od południa całe pasmo Beskidów stanowiąc zwornik między tymi dwoma grupami górskimi. To właśnie tutaj kończył się - lub zaczynał - przedwojenny Główny Szlak Karpacki). W tym rejonie regiel górny zajmuje stoki aż do wysokości ok. 1670 m n.p.m. W Czarnohorze  jego zasięg to od 1450 do 1560 m n.p.m[1]. Podobnie rzecz ma się w na grzbietach Babiej Góry i Pilska gdzie wysokość ta wyniesie ok 1400 m. Trzeba też pamiętać o ogólnej zasadzie, wspólnej dla całych Beskidów, że granica między reglem dolnym i górnym przebiega na stokach północnych znacznie niżej niż na południowych.
Babia Góra.
Świerki górnoreglowe docierają tu najwyżej w całych polskich Beskidach.

fot. Autor


Piętro regla górnego niemal w całości oddało się we władanie zespołu leśnego górnoreglowej świerczyny karpackiej zbudowanego ze świerka pospolitego, który – zwłaszcza w Beskidach Zachodnich - tworzy niemal jednogatunkowe bory, z niewielką i lokalną tylko domieszką pojedynczych jaworów lub jarzębin. Jest to drzewo długowieczne, w beskidzkich warunkach potrafiące przeżyć nawet 150 – 200 lat o ile trafi na sprzyjające stanowisko. Jego wysokość nie przekracza zwykle 40 m, ale pojedyncze okazy mogą osiągnąć nawet 50 – 60 m, przy średnicy pnia 1 – 1,5 m. Jak się okazuje, świerk jest jednym z nielicznych przedstawicieli drzew potrafiących najlepiej dostosować się do trudnych warunków klimatycznych i glebowych panujących w górach. Jest rośliną preferującą obszary zimniejsze, stąd jej dominacja na większych wysokościach. Potrafi dobrze radzić sobie na kamienistych i zakwaszonych glebach. Jego zaletą i jednocześnie przekleństwem jest płytki i rozległy system korzeniowy, zwany fachowo „talerzowym”. Pozwala on co prawda zajmować trudne stanowiska na skalistej i płytkiej glebie, ale jednocześnie przesądza o dużej wywrotności świerka.

Świerk pospolity.
Płytki system korzeniowy - błogosławieństwo i przekleństwo.

fot. Autor
 
Wiatrołomy spotykane w wielu miejscach podczas wędrówki GSB są właśnie spowodowane między innymi tą cechą. Sytuacje tą pogarsza jeszcze bujna, rozległa i gęsta korona, która u dorosłych osobników działa jak żagiel podczas porywistego wiatru. Naturalną reakcją obronną przed wiatrem jest tworzenie przez niego gęstych i zwartych systemów leśnych, pochłaniających impet silnych podmuchów powietrza. W partiach podszczytowych świerki  przyjmują formy niższe, czasem wręcz karłowate z koronami sięgającymi nieraz do samej ziemi. Charakterystyczne są również korony w formach sztandarowych, stanowiące element mechanizmu obronnego przed częstym i silnym wiatrem. Od strony nawietrznej konary są krótkie, często zredukowane prawie do pnia w wyniku uszkodzeń mechanicznych powodowanych uderzeniami wiatru, ale także zwiększonym od tej strony parowaniem, które powoduje obsychanie i obumieranie gałęzi. Korona taka wygląda jak chorągiew wskazująca kierunek w którym najczęściej wieją wiatry.
Ze względu na znaczną już wysokość bezwzględną, gęstą i zwartą strukturę świerkowego lasu, a także grubą warstwę ściółki, zarówno podszycie jak i runo nie są tutaj zbyt bogate. Najczęściej można tu spotkać jarząb pospolity i wiciokrzew czarny w podszyciu, a w runie czarną borówkę w miejscach suchych, widłaka jałowcowego, sporo mchów oraz paproci, takich jak narecznica szerokolistna i wietlica alpejska. W pobliżu górnej granicy lasu pojawiają się już gatunki wysokogórskie: liczydło górskie, widłak wroniec, podbiałek alpejski. Trochę inną strukturę roślinną tworzą niewielkie fragmenty jaworzyny karpackiej zajmującej stanowiska bardziej strome i lepiej prześwietlone. Składają się głównie z jaworu jarzębiny. W podszyciu spotkać można wiciokrzew czarny oraz porzeczkę skalną, a w runie wymieniane już paprocie.
W Gorganach i Czarnohorze charakterystyka borów świerkowych jest bardzo podobna z tym, że tutaj środowisko lasów świerkowych bywa bardziej urozmaicone. Na stokach południowo – zachodnich monopol świerka łamią spore ilości jodły, a także limby. Limba w dolnych partiach regla górnego osiąga tutaj swoje największe w Europie rozmiary, dorastając nawet do ok. 30 m wysokości. Te liczniejsze niż w Beskidach Zachodnich domieszki okazują się bardzo korzystne dla kondycji zbiorowiska świerkowego, o czym za chwilę będzie jeszcze mowa. W runie występują gatunki rzadkie i niespotykane w Beskidach Zachodnich, takie jak pełnik siedmiogrodzki oraz wawrzynek główkowaty. Wschodniobeskidzką ciekawostką jest także występowanie w obniżeniach polodowcowych Czarnochory i Gór Czywczyńskich roślinności charakterystycznej dla torfowisk, głównie turzycy i wełnianki. Na tych wysokościach jest to w Beskidach wyjątkowe.
Wędrując po górskich szlakach, przemierzając po drodze na szczyty piętra reglowych lasów, nie sposób wręcz przeoczyć, niepokojące dla co bardziej wrażliwych wędrowców, oznaki degradacji drzewostanu świerkowego. Już od początku lat osiemdziesiątych przy szlakach natknąć się można na jeszcze stojące albo już powalone obumarłe pnie świerkowe, a w niektórych miejscach całe wręcz połacie zdewastowanego lasu powalonego przez wiatr lub człowieka. W ostatnim dwudziestoleciu proces ten bardzo się nasilił, spędzając sen z powiek służb leśnych zastanawiających się nad jego przyczynami. Najdramatyczniej wygląda sytuacja w zachodniej części Beskidów: na południowych i wschodnich stokach Baraniej Góry a także Skrzycznego gdzie z całego, gęstego przecież do niedawna drzewostanu pozostały zaledwie pojedyncze egzemplarze.

Południowe zbocza Baraniej Góry.
Żałosne pozostałości po gęstym borze świerkowym.

fot. Autor


Podobnie sytuacja ma się w Gorcach, w szczytowych rejonach Turbacza oraz Gorca , ale także w wielu innych rejonach beskidzkich, może w mniej dramatycznych rozmiarach, ale na pewno równie niepokojących.  Problem jest o tyle trudny i ciekawy zarazem, że dotyczy rozległych obszarów Beskidzkich, a więc niezależny jest od uwarunkowań lokalnych. Powodują go czynniki mające charakter ogólny, wpływające na prawie całą tutejszą populację świerka pospolitego.


Wiatrołom pod wierzchołkiem Turbacza.
fot. Autor

Dopiero w ostatnich latach, po wielu spekulacjach i dyskusjach przyrodnicy dopracowali się w miarę precyzyjnego zdania co do przyczyn i sposobów walki z tym zagrożeniem. Gdyby rzecz ująć najogólniej, można by stwierdzić, że przyroda w końcu nie wytrzymała mieszania przez człowieka palcem w jej zasobach i postanowiła przywrócić pierwotną równowagę, pozbywając się narzuconych  jej standardów. Trzeba pamiętać, że taka ilość drzewostanu świerkowego jaką obserwujemy współcześnie nie jest w Beskidach stanem naturalnym. Jeszcze w XVI w. Karpaty zdominowane były przez lasy jodłowo – bukowe z niewielką tylko domieszką świerka. Obecnie w wielu rejonach Beskidów Zachodnich udział lasu świerkowego przekracza 50% całych zasobów leśnych  - w Beskidzie Śląskim dochodzi nawet do 80%
[2]  - podczas gdy w pierwotnej, naturalnej strukturze beskidzkiego lasu, wartość ta dochodziła zaledwie do 20%. Takie namnożenie się świerka zawdzięczamy dawnym właścicielom większości ziem zachodniej części Karpat - Habsburgom, którzy w połowie XIX wieku, wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniom ówczesnego przemysłu, zaczęli masowo wycinać dominujący tutaj ówcześnie buk, a także jawor, których walory energetyczne bardziej odpowiadały przemysłowi hutniczemu. Szybko w tamtym czasie wzrastające zapotrzebowanie na drewno spowodowało, że w miejsce wyciętych buków zaczęto sztucznie nasadzać szybciej rosnący, a także dobrze aklimatyzujący się do warunków górskich świerk. Nasadzenia te dotyczyły nie tylko Beskidów, ale praktycznie całego obszaru europejskiego administrowanego przez cesarstwo austriackie. Powstały w ten sposób jednogatunkowe, równowiekowe zbiorowiska leśne, które początkowo, przy właściwej gospodarce leśnej – z zachowaniem między innymi sześćdziesięcioletniego okresu wyrębu - sprawdzały się znakomicie.
Problemy ze świerkiem beskidzkim rozpoczęły się prawdopodobnie w momencie, kiedy rzeczywistość II wojny światowej i lat powojennych nie pozwoliła na kontynuowanie systematycznego gospodarowania tym lasem, a coraz wyraźniejsze głosy ekologów zablokowały jego regularny wyręb, wydłużając niemal dwukrotnie jego wiek. Doszło do zbytniego zestarzenia się i osłabienia populacji beskidzkiego świerka, co stało się jedną z przyczyn jego dzisiejszej agonii. Najstarsze obecnie połacie lasów świerkowych liczą sobie już ok. 150 lat
[3],  a pojedyncze okazy mogą być jeszcze starsze. Paradoksalnie dobre chęci ekologów przyczyniły się do degradacji drzew.
„Austriackie” nasadzenia świerków zaczęły usychać w całej Europie już w latach siedemdziesiątych XX w. Stało się tak w Górach Izerskich, w lasach Bawarii a także w południowej Szwecji, gdzie nie zdołano uratować osłabionych drzew. Z tymi przypadkami wiąże się jednoznacznie przyczynowo wzrost ilości zanieczyszczeń przemysłowych w powietrzu, co wywołało zabójcze dla świerka „kwaśne deszcze”. Taka sama sytuacja miała miejsce w Beskidach w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, i choć obecnie notuje się już znacznie mniejszy poziom zanieczyszczeń powietrza, mleko już się rozlało. Kwaśne deszcze przyspieszyły proces wymywania z gleby mikroelementów niezbędnych do prawidłowego rozwoju lasu – zwłaszcza magnezu i żelaza – powodując ich niedobór w organizmach sędziwych już drzew. Dodatkowo zanieczyszczenie środowiska spowodowało właściwie nieodwracalne uszkodzenia w grzybni niektórych grzybów, miedzy innymi kurek maślaków i borowików, co zakłóciło proces mikoryzy – rodzaju symbiozy pomiędzy gąbczastą substancją grzybni magazynującej wodę i składniki odżywcze a korzeniami drzew. Jej właściwe funkcjonowanie jest dla zdrowia drzew nieodzowne ponieważ nie tylko reguluje ona dostarczanie substancji życiodajnych, ale stanowi także zabezpieczenie przed niepożądanymi bakteriami i wirusami. Za to rewelacyjnie poczuły się w takiej zanieczyszczonej glebie inne, jak się okazało zabójcze dla świerka grzybnie opieniek, które osłabiły ich system korzeniowy.
Na tak osłabione drzewostany świerkowe spadły następnie dwie plagi, które dokończyły dzieło zniszczenia. Pierwszą z nich są nasilające się od kilkunastu lat susze, będące elementem ocieplania się klimatu. Świerk okazuje się bowiem gatunkiem mało odpornym  na niską wilgotność powietrza. Potrzebuje też do prawidłowego rozwoju odpowiednio wilgotnej gleby, i takie warunki tereny górskie do tej pory zapewniały. Początek XXI wieku okazał się jednak rekordowo suchy i gorący, biorąc pod uwagę całą historię badań metorologicznych w Beskidach. Katalizatorem, który przyspieszył obumieranie świerka okazała się susza z 2006 roku, kiedy to średnia temperatura lipca była wyższa o ponad 4oC a suma opadów stanowiła ok. 25%  średnich wartości dotychczasowych
[4].  Susze te sprawiły, że jedynie najsilniejsze i zajmujące najbardziej korzystne stanowiska egzemplarze nie zostały objęte obumieraniem. Jakby tego było mało, obok suszy do walki ze świerkiem dołączyły szkodniki wyczuwając zapewne ich postępujące osłabienie. Zmorą leśników jest atak zespołu kornika drukarza – grupy kilku różnych gatunków korników, atakujących drzewa z determinacją i systematyką charakterystyczną jak dotąd jedynie dla mrówek lub szarańczy. Łatwo wyobrazić sobie rozmiary zniszczeń jeśli się wie, że jedno drzewo może być zaatakowane jednocześnie przez ok. milion sztuk tego owada, a dotknięte tą plagą nie ma praktycznie żadnych szans na ocalenie. Nawet człowiek nie jest w stanie uratować takiego drzewa, gdyż owady żerujące tuż pod korą można zneutralizować jedynie poprzez okorowanie i ścięcie nieszczęśnika. Jest to właściwie jedyny sposób na zatrzymanie rozprzestrzeniania się tej plagi.



Obumarłe świerki pod przełęczą Brona.
Jeden kompletnie okorowany przez kornika.

fot. Autor
 
Jak widać natura dysponuje bardzo bogatym arsenałem do walki z  nieprzystosowanymi gatunkami narzucanymi jej sztucznie przez człowieka. Jej „determinacja” pokazuje także jak bardzo skomplikowanym i współzależnym organizmem jest ekosystem leśny, i jak wiele czynników wpływa na jego prawidłowe funkcjonowanie. W obliczu takich problemów jasną staje się bezsilność człowieka wobec sił natury, pomimo coraz głębszej wiedzy i dziesięcioleci doświadczeń.
Obecnej populacji świerka w Beskidach prawdopodobnie nie uda się uratować. Być może kolejne pokolenia drzew nabrałyby odpowiednich cech i uodporniły się na największe zagrożenia ale najprawdopodobniej nie będą już miały na to czasu. Obecnie większość przyrodników jest zdania, że jedynym ratunkiem jest jak najszybsze, gruntowne przebudowanie istniejącego dziś drzewostanu i przywrócenie jego pierwotnej postaci sprzed „austriackich” nasadzeń. W tym celu należy najpierw usunąć zagrożone świerki a na ich miejsce wprowadzić gatunki o rodowodzie miejscowym, genetycznie przystosowanym do lokalnych warunków. I tak też w ostatnich latach się dzieje. W reglu dolnym świerki zastępowane są bukiem, jodłą, dębem oraz sosną, w partiach niższych jesionem i modrzewiem. Świerk także jest sadzony ale tylko z hodowli rodzimych i zastrzeżeniem, że jego dominacja możliwa będzie jedynie w miejscach najwyższych, gdzie natura zapewni mu odpowiednią ilość opadów.
Proces przebudowy lasu musi odbywać się stopniowo, aby nie naruszyć delikatnej równowagi ekosystemu. Mimo to zręby sanitarne (wycinanie drzewostanów dla polepszenia kondycji lasu) były w ostatnim czasie największe w całej powojennej historii leśnictwa. Najlepiej zobrazuje to zestawienie rozmiarów cięć sanitarnych świerka w latach 1995 – 2008 dla Beskidu Śląskiego i Żywieckiego, które najdotkliwiej odczuwają skutki choroby świerka.



Wycinka sanitarna świerka w latach 1995 - 2008 w Beskidach Śląskim i Żywieckim
Źródło: Materiały informacyjne Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska. Kwiecień 2009

Od 2003 roku ilość wycinanego w tamtym rejonie Beskidów drzewostanu świerkowego znacznie zwiększyła się w ostatnich latach, przekraczając od 2007 roku 1 milion m3. Ale już wtedy wiedziano, że intensywność przebudowy lasów świerkowych powinna wynosić przynajmniej 1700 tys. m3 rocznie. Tempo postępowania degradacji beskidzkiego lasu określić można na podstawie ocen specjalistów co do powierzchni lasów koniecznych do przebudowy. Jeszcze w 2002 roku wyznaczano ją na poziomie 12,5  tys. ha, a w 2007 roku okazało się, że wymagać tego będzie co najmniej 24,5 tys. hektarów. Przebieg wykresu znakomicie prezentuje narastanie problemu w pierwszej dekadzie tego wieku. W latach 2006 – 2008 wycięto w całych Beskidach 3137 tys. m3 świerka. Obecnie utrzymuje się poziom wycinki w zakresie 1 do 1,5  miliona m3 rocznieaby do 2019 roku wymienić cały jego dorosły drzewostan.




[1] Janusz Gudowski „Ukraińskie Beskidy Wschodnie” Monografia krajoznawcza, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 1997
[2] Mirosław Barański, „Beskid Śląski. Przewodnik, Oficyna Wydawnicza „Rewasz”, Pruszków 2007
[3] Jolanta Matiakowska, Rozmowa z dr. inż. Kazimierzem Szablą dyrektorem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, Magazyn społeczno kulturalny „Śląsk”, numer 01/2007.
[4] „Aktualna sytuacja lasów Beskidu śląskiego i Żywieckiego na przykładzie nadleśnictw Wisła i Ujsoły”, Materiały informacyjne na terenowe posiedzenie Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, Warszawa 2009.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz