czwartek, 17 marca 2016

Łemkowie - w poszukiwaniu Łemkowyny.



Łemkowyna to dla mnie wielce tajemnicza kraina. Wiele o niej słyszałem, potrafię wskazać ją na mapie, mogę opowiedzieć jej historię i opisać jej mieszkańców, ale nigdy nie będę wiedział czym była naprawdę. Mogę przemierzyć ja wszerz i wzdłuż, odnajdywać co rusz jej ślady, a mimo to nie spotkam jej ani razu. Jest jak starożytna cywilizacja, która upadła gwałtownie, znikając niemal zupełnie. 
Owszem, jest ziemia, są doliny i otaczające je góry, ale ich pejzaż zmienił się przez ostatnie dziesięciolecia zupełnie. Ludne kiedyś okolice zieją pustką a Łemkowie już nie tacy jak dawniej. Mogę ją odnaleźć, czasami nawet dotknąć, ale jej istota pozostaje dla mnie nieodgadniona. To co pozostawiła po sobie wzmaga tylko ciekawość nie dając zbyt wielu odpowiedzi. Skruszone nagrobki, stare fundamenty, chylące się krzyże i zdziczałe pola wołają głośno, ale jest w tym tyle cierpienia, że trudno mi zrozumieć coś więcej. Łemkowynę skrywają puste pola i leśne ostępy i tylko uważny wędrowiec trafi tam bez kłopotu.

Kamienne pamiątki zaginionego życia


Nie znajdziemy już chyba takiej dziedziny życia, która oparła by się upływowi czasu i przetrwała w  niezmienionej postaci od czasów – nazwijmy to ogólnie – historycznych do dnia dzisiejszego. Zwłaszcza ostatnie stulecie pokazało wyjątkowy brak szacunku do tego co było i dosyć lekką ręką skazywało na odrzucenie te elementy naszej rzeczywistości, które nie nadążały za coraz szybszym rozwojem cywilizacyjnym. Większość albo musiała przekształcić się i dostosować do modernizującego się świata, albo kończyła w gablotach muzealnych i skansenach. W najlepszym razie zajmują się nimi teraz etnografowie lub artystyczne grupy regionalne, kultywujące pamięć o swoich przodkach i ich kulturze. Większość lokalnych społeczności zapomina o przeszłości, skupiając się na przetrwaniu w coraz szybciej zmieniającym się świecie, często nie dającym czasu na spojrzenie w tył. Z problemem tym najlepiej radzą sobie te grupy etniczne, które posiadają silnie zakorzenione poczucie odrębności, niezależności, a nawet wyższości nad innymi społecznościami. Grupy, które pragną wyróżnić się na tle innych, poprzez eksponowanie własnej historii i najbardziej oryginalnych cech kulturowych. Czasem źródłem takiej potrzeby jest po prostu wysoka samoświadomość, mocno zakorzeniona w mentalności – jest to cecha charakterystyczna dla większości Karpackich grup etnicznych. Czasem jednak wywierają na nią presję wydarzenia historyczne, zwłaszcza te naruszające podstawowe więzi z tradycją przodków – więzi terytorialne. Otóż Łemkowie i Bojkowie to kultury Beskidzkie, którym przyszło utracić swe małe ojczyzny, porzucić ziemię przodków i próbować nie zapomnieć o swych korzeniach gdzieś, gdzie z własnej i nieprzymuszonej woli nigdy by się nie znaleźli.
Proces odchodzenia w przeszłość kultur „przestarzałych”,  poprzez przekształcanie ich w nowe, choć powszechny od zarania dziejów, w ostatnim wieku nasilił się wykładniczo, wobec rozpędzającego się coraz mocniej stada koni mechanicznych, ciągnącego machinę tzw. postępu. Zasadniczo jest to zjawisko nieuchronne, zwykle zachodzi jednak w sposób stopniowy, płynnie i naturalnie oddając pole nowym tradycjom i zajęciom. Dając czas na odpowiednie ich przyswojenie i dopasowanie do własnego sposobu życia. Jako takie jest ono dla nas raczej korzystne – dzięki niemu, zamiast uganiać się po stepie z paleolitycznym pięściakiem w dłoni, za wątpliwą mamuciną, możemy uganiać się wózkami po supermarketach za, prawdopodobnie daleko smaczniejszą (choć może niekoniecznie zdrowszą) kiełbasą krakowską podsuszaną. Problem pojawia się wtedy, gdy dzieje się to w sposób narzucony i (lub) zbyt szybki, a z tym właśnie musieli uporać się Łemkowie. Wyrwano ich z rodzinnych siedlisk i z dnia na dzień kazano zapomnieć o tym kim byli. Rozrzucono ich po różnych rejonach kraju, aby szybciej się zasymilowali i "ucywilizowali", lub raczej spolszczyli. Przez długie lata zakazywano im powrotu nie tylko do ziemi przodków, ale także do ich kultury. Losy łemkowszczyzny i dawnych ziem bojkowskich powinny być  dla nas tym bardziej istotne, jeśli uświadomimy sobie, że to nasze bezpośrednie działanie spowodowało zepchnięcie ich w niebyt. Zepchnęliśmy w niebyt kawał naszej własnej, jakże oryginalnej historii. To nasza kultura i nasi ojcowie unicestwili światy, które żywo ubarwiały obraz nie tylko Beskidów, ale i całej  Polski, przez przynajmniej pięć wieków.

 
 
CIĄG DALSZY POD "CZYTAJ WIĘCEJ"

 

ŁEMKO CZY RUSNAK?.

Łemkowszczyzna to określenie zasięgu obszaru jednej z kultur rusińsko – wołoskich, obejmującej teren od pasma Jaworzyny Krynickiej w Beskidzie Sadeckim, przez całość Beskidu Niskiego, po zachodnie krańce Bieszczadów. Nazwę tą, jako element terminologii etnograficznej, należy jednak traktować wyjątkowo. To, że odnosi się do rzeczywistości kulturowej, która współcześnie praktycznie już nie istnieje[1], nie jest jeszcze niczym niezwykłym. Przecież w odmętach dziejów wiele kultur odeszło już w zapomnienie, pozostawiając po sobie (lub nie) jedynie zabytki mówiące o ich tradycji. Zaskakujące jest to, że nazwy tej nie da się w pełni utożsamiać z kulturą, którą stara się opisywać. Nie dość, że miano to nie wywodzi się ze źródeł kulturowych , to jeszcze przez wielu rdzennych jej mieszkańców nie było w  ogóle akceptowane, bądź było zupełnie nieznane - przynajmniej do czasu wysiedleń po II Wojnie Światowej. Zostało stworzone „sztucznie” przez badaczy tej kultury, starających się w obliczu braku jednoznacznego samookreślenia, stworzyć hasło łączące cechy  wspólne dla całego jej obszaru. Łemkowie sami określali się mianem „Rusnaki”[2] (Rusnaky) lub „Rusini” (Rusiny) i tak też przez wieki byli przez swych polskich, słowackich i madziarskich sąsiadów nazywani. Dlaczego więc nazwa „Łemko” została przyjęta i rozpowszechniona? Najprawdopodobniej dlatego, że nauka potrzebuje definicji, jasnych i jednoznacznych określeń dla poukładania badanej rzeczywistości. Potrzebna była nazwa, która odróżni Rusinów zamieszkujących zachodniobeskidzkie ostępy od ich ukraińskich pobratymców, odmiennych przecież kulturowo, choć blisko ze sobą pod tym względem spokrewnionych. Ale to nie wszystko. W odradzającym się po I Wojnie Światowej państwie polskim, potrzebne było też zdefiniowanie, które utożsamiało by tę grupę etniczną jako Rusinów polskich i jako takie w dwudziestoleciu międzywojennym było mocno propagowane. Doszukano się więc określenia nie tylko dobrze brzmiącego, ale też wyróżniającego na tle pozostałych Ukraińców. Liczono, że przyczyni się ono do wzmocnienia polskiej tożsamości Łemków wobec akcji agitacyjnych ukraińskich działaczy nacjonalistycznych[3]. Co prawda mocno się z tym przeliczono, ale nazwa pozostała i przynajmniej w zachodniej części łemkowszczyzny stosowana była przez miejscową ludność. A że jednocześnie trafnie oddawała jedną z charakterystycznych cech dialektu, tym łatwiej rozpowszechniła się w kręgach naukowych.

Jan Caplovic - pierwszy etnograf, który użył nazwy Łemko
Źródło: Wikimedia Commons. Domena Publiczna


Pierwszymi etnografami, którzy wprowadzili ją do literatury byli Słowak Jan Čaplovič (1820), oraz badacz ukraiński Josyp Lewycki (1831), jednakże autorami nazwy „Łemko” byli ich wschodni sąsiedzi Bojkowie – także Rusini – którzy nazywając w ten sposób Rusnaków zza miedzy wyśmiewali się z ich odmienności językowej. Słowo „lem” (ale lub tylko) pochodzi bowiem z języka słowackiego, z którego  zapożyczone zostało przez Łemków i nagminnie przez nich używane. Ponieważ w innych gwarach Rusińskich słowo to nie występowało, Bojkowie mieli idealny przyczynek do dworowania ze swoich sąsiadów. Tak więc określenie to pierwotnie było zwykłym przezwiskiem używanym przez sąsiednie grupy etniczne, mającym prześmiewczo krytykować błędne używanie wspólnego języka.
Słowo „łem” jest pochodzenia słowackiego i nieużywają go żadni Rusini oprócz Łemków. Słowo to raziło słuch innych Rusinów, którzy mogli śmiać się z tego słowa (jak w rzeczywistości śmieją się z nich) i w końcu od tego słowa nadali przezwisko „ot to jakiś Łemko”. Przezwisko to można nadać tym lepiej, że gwara Łemków jest popsuta i dlatego w słowie „Łemko” mieściło się jeszcze pojęcie zepsutej mowy ruskiej. Słowo „Łemko” oznaczało więc Rusina mówiącego nieczysto po rusku.
[4]




Dolina Popradu na południe od Piwnicznej. Tutaj zaczyna się Łemkowyna.
fot. Autor


 Odpowiedź na pytanie „Łemko czy Rusnak?” nie może być zatem jednoznaczna. Podobnie jak wiele innych zagadnień historycznych niesie ze sobą to specyficzne przenikanie pomiędzy prawdą naszą i obcą, miejscami całkowicie uzależnioną od punktu widzenia. W odniesieniu do społeczności współcześnie kultywującej tradycje dawnego Beskidu Niskiego jak najbardziej trafne będzie określenie Łemko. Jest ono powszechnie akceptowane przez potomków dawnych Rusinów i jednocześnie bardziej adekwatne do struktury ich społeczności w znacznym stopniu zasymilowanej już z polakami i innymi etnosami.  Zostało przecież „wykreowane” na potrzeby zintegrowania społeczności ruskiej z państwowością polską w okresie prowadzenia intensywnej polityki narodowościowej przez administrację II RP na północnym skłonie Beskidów. Poza tym większość współczesnego otoczenia także przyjęła tę nazwę jako odpowiednią i posługuje się nią regularnie. Jednakże w kontekście historycznym wydaje się ona w dużej mierze niewłaściwa, głównie ze względu na swoje „zewnętrzne”, pozakulturowe pochodzenie. Oprócz tego, że nie ma rodowodu kulturowego, to jeszcze przynajmniej do końca XIX wieku nie stanowiła samookreślenia tego odłamu Rusinów. Nazwa „Łemko” znana była pierwotnie wyłącznie w osadach wysuniętych najbardziej na wschód, w bezpośrednim sąsiedztwie Bojków (znana nie oznacza, że używana), podczas gdy reszta społeczności nie słyszała o niej w ogóle.
Dopiero wzrost świadomości narodowościowej na przełomie XIX i XX wieku doprowadził do pojawienia się tej nazwy w zachodnich obszarach Łemkowszczyzny. Wiązało się to z coraz wyraźniejszym podziałem ludności pochodzenia Rusińskiego na dwa odłamy. Pierwszy z nich, znacznie starszy, określany przez historyków jako staroruski lub prorosyjski stawał w opozycji do orientacji ukrainofilskiej powstałej pod wpływem agitacji hierarchów kościoła greckokatolickiego, dążących do integracji z Ukrainą. Ludność opowiadająca się po stronie opcji staroruskiej zaczęła przyjmować określenie Łemko jako przeciwstawne Rusinom ukraińskim, a także paradoksalnie polakom. W latach dwudziestych XX w. narzędzie wykorzystywane przez administracje Polską obróciło się w końcu przeciwko niej.
W tym miejscu należy wyraźnie podkreślić, że rdzenni Łemkowie nigdy nie czuli się ani Polakami, ani też Słowakami czy Węgrami, mimo że od zarania swojej świadomości etnicznej zamieszkiwali terytoria tych państw i wśród tych narodów kształtował się ich etnos. Zawsze pozostawali odrębni skłaniając się bardziej ku wschodowi,  w stronę Rosji lub Ukrainy. Niezbyt pochlebne dla nas jest to, że nawet współcześnie, po wielu wiekach współistnienia, większość Łemków nie utożsamia się z Polską, z konieczności jedynie wpisując jej nazwę w rubryce „Obywatelstwo”. Bardziej byliby skłonni wpisać tam „ukraińskie” bądź „łemkowskie”. Biorąc to pod uwagę, a także pochodzenie tej kultury, badacze tematu stwierdzają, że etnonim „Rusnak” jest daleko bardziej odpowiedni dla jej określenia, lepiej oddając prawdę historyczną, świadomość i dążenia tego etnosu.


Hala Pisana w Paśmie Jaworzyny.
Gdzieś tutaj czerwony wkracza na Łemkowyne od zachodu

fot. Autor


ŁEMKOWSZCZYZNA – WSCHODNIOSŁOWIAŃSKI PÓŁWYSEP ETNICZNY


 Łemkowszczyzna (Łemkowyna) to z etnograficznego i historycznego punktu widzenia jedna z najciekawszych krain naszych Beskidów. I nie ma w tym ani krzty przesady. Na prawdziwość tego stwierdzenia składają się przynajmniej dwa najważniejsze powody. Po pierwsze stanowi ona chyba najbardziej charakterystyczny pod względem etnograficznym ślad wielkiej wędrówki Wołochów przez Karpaty, obrazując zakres terytorialnej ekspansji tych elementów kultury Rusińskiej, które przemieściły się na zachód razem z wołoskim pochodem. Poczynając od Beskidu Sądeckiego i dalej na zachód lokują się już wyłącznie społeczności z kulturową dominacją wołosko – zachodnio słowiańską, w których wpływy Rusińskie są niewielkie lub wręcz marginalne. Zdominowały je tam cechy kulturowe osadników polskich, słowackich, a najdalej na zachodzie także niemieckich.
Przez wiele stuleci, aż do drugiej połowy lat czterdziestych XX wieku, był to więc najdalej na zachód wysunięty przyczółek obszaru zamieszkiwanego przez ludność należącą do Rusińskich grup etnicznych. Łemkowszczyzna wcina się głęboko wzdłuż karpackiego łuku w terytorium słowiańszczyzny zachodniej, pasem szerokości ok. 30 – 35 km, na długości przeszło stu kilometrów, pomiędzy pasmami Wysokiego Działu w Bieszczadach i Bukowiny w Beskidzie Niskim – patrząc od wschodu –  a doliną Popradu na zachodzie. Dalej na zachód odnajdziemy jeszcze niewielkie grupy Rusinów Szlachtowskich oraz Spiskich, o wyraźnych korzeniach łemkowskich, oddzielonych od głównego obszaru Łemkowszczyzny doliną Popradu i pasmem Pienin. Ich jednak etnografowie nie są skłonni zaliczać do rdzennych Łemków, jako społeczności głębiej zasymilowane z Polakami i Słowakami, przez co wyraźnie przekształcone.
 
 

Dolina potoku Sielski spod Przehyby - część Rusi Szlachtowskiej.
Zachodnie rubieże Rusińskich grup etnicznych w Polsce

fot. Autor

 
 Wschodnią granicę interesującego nas obszaru najprościej i zarazem chyba najtrafniej można nakreślić opierając się na opisie Władysława Krygowskiego[5]. Na podstawie wcześniejszych badań etnograficznych – między innymi Romana Reinfussa – rozpościera ją pomiędzy wsiami Solinka, Żubracze, Szczerbanówka, Maniowe, Wola Michowa, Mików, Duszatyn, Turzańsk, Rzepedź i Jawornik. Oczywiście sąsiadujące środowiska etnograficzne przenikają się wzajemnie i nigdy nie stanowią obszarów całkowicie jednorodnych. Istniało przynajmniej kilka wsi zamieszkałych przez Łemków poza obszarem określanym jako łemkowszczyzna. Od wschodu przylegał do niej obszar przejściowy, w którym przenikały się społeczności łemkowskie i bojkowskie, umiejscowiony przez Romana Reinfussa pomiędzy pasmem Bukowiny (Pasmo Bukowicy), a dolinami Osławy i Kalniczki[6]. Tyglem, w którym mieszały się te nieprzepadające skąd inąd za sobą kultury były miejscowości Wola Piotrowa, Przybyszów, Karlików, Kamienne, Płonna, Wysoczany i Kulaszne. Od zachodu wpływy łemkowskie mieszały się z polskimi (zachodniosłowiańskimi), a przykładem na to były miedzy innymi miejscowości Kąty, Baranowiec czy Brzezowa po Polskiej stronie wododziału. Podobnie kilka enklaw polskich funkcjonowało na terenie łemkowszczyzny i były to największe miasta: Krynica, Tylicz, Żegiestów i Muszyna[7].Tak więc siłą uwarunkowań geograficznych obszar zamieszkały przez Łemków zawsze stanowił miejsce najintensywniejszych kontaktów dwóch odłamów kulturowych, wschodnio i zachodnio słowiańskich, a dzięki zachowaniu przez Rusinów wyraźnej odrębności, dawał nam – Słowianom zachodnim – możliwość poznawania tej siostrzanej kultury niejako na własnym podwórku. Podobna, tyle że odwrotna sytuacja miała miejsce na Huculszczyźnie, Wołyniu i Podolu,  gdzie Słowianie wschodni już od XIV przyjmowali na swoim etnicznie obszarze kulturę zachodnią, reprezentowaną przez osadników i administrację polską.
Rusiński tygiel w roku 1938.
Wsie Łemkowsko - Bojkowskie między Pasmem Bukowca a Doliną Osławy
Źródło: Archiwum Wojskowego Instytutu Geograficznego. Arkusz Sanok: Pas 50, Słup 34


Analizując historię Łemkowszczyzny warto zwrócić uwagę, że etnosy funkcjonujące na obszarach najbardziej przyległych do karpackiego łańcucha, mające swoje siedziby blisko najwyższych partii górskich, są kulturami stosunkowo młodymi. Początki osadnictwa Beskidzkiego, zarówno po północnej jak i południowej stronie masywu, giną – jak to często w takich tematach bywa – w pomroce dziejów. Wiadomo jednak, że praktycznie do XIV wieku tereny te pozostawały zasadniczo bezludne – nie licząc oczywiście pojedynczych,  niewielkich i słabo zorganizowanych grup, które docierały tutaj zapewne wzdłuż dolin rzecznych, a których istnienia możemy się już teraz tylko domyślać. Pierwsza zorganizowana akcja osadnicza rozpoczęła się dopiero w drugiej połowie XIV wieku. Impulsem do jej rozpoczęcia było zajęcie przez Kazimierza Wielkiego Rusi Czerwonej w wyniku trzech wypraw z lat 1340, 1344 i 1349
[8], oraz przyłączenie tych ziem do Korony przez Jadwigę Andegaweńską, będącego bezpośrednim następstwem unii Polsko – Litewskiej. Stało się wtedy jasne, że obszary karpackie, do tej pory nie zagospodarowane prawie w ogóle, potrzebują silnego osadnictwa dla wzmocnienia więzi tych terenów z państwowością polską, a także należytego zabezpieczenia granic. Decydujące dla zasiedlenia wyższych partii górskich stały się także względy ekonomiczne, które motywowały właścicieli ziemskich do przyjęcia  fali osadników wołoskich, potrafiących w tych warunkach wyjątkowo skutecznie gospodarować. Razem z nimi osiedlali się w górskich dolinach Bieszczad i Beskidu Niskiego Rusini, którzy przybywali tutaj ze wschodu – z obszarów dzisiejszej Ukrainy – w poszukiwaniu nowych ziem do zasiedlenia, a nie mogąc znaleźć odpowiednich siedlisk na nizinach, podchodzili coraz wyżej w góry.
Cerkiew w Hańczowej
fot. Autor
Wołosi zaś zmuszani przez możnowładców i duchowieństwo do zarzucenia koczownictwa także obierali za siedziby wyżej położone doliny. W takich generalnie warunkach spotkały się dwie odrębne kultury – wołoska i ruska – które w wyniku wzajemnych procesów asymilacyjnych, z niewielką i lokalną tylko domieszką wpływów polskich lub niemieckich (w tamtym czasie ściągano tutaj także zasadźców niemieckich, doświadczonych w zakładaniu osad w dziewiczym terenie) utworzyły nowy etnos łemkowski. Pierwsze Łemkowskie (wołosko – ruskie) wsie powstały na początku XV wieku i były to kolejno: Uście Wołoskie (zwane dziś Ujściem Gorlickim) założone w 1413 roku, Gładyszów z roku 1417,  Klimkówka z 1435 oraz Zdynia z 1437 roku[9]. Jednakże najżywsze osadnictwo łemkowskie miało miejsce dopiero w wieku XVI, kiedy to ulokowano na tym terenie większość współcześnie istniejących wsi. Warto też zaznaczyć, że gospodarka łemkowska stała się z czasem tak skuteczna, że właściciele ziemscy częstokroć decydowali się na zmianę praw lokacyjnych wcześniej już istniejących osad polskich i niemieckich, i odbieranie należności podatkowych według zasad prawa wołoskiego. Działo się tak w różnych okresach czasu, w przypadku wsi Mszana, Bednarka, Rychwałd, Jaszkowa, Łosie, Wola Cieklińska, Królowa, Binczarowa[10] i zapewne wielu innych, ponieważ gospodarka wywodząca się z kultury wołoskiej dawała w górskim terenie większe możliwości ekonomiczne. Działania te decydowały o szybkim rozprzestrzenianiu się kultury łemkowskiej i jej zdecydowanej dominacji na omawianym terenie. Sytuacja taka utrwalała się praktycznie do końca II Wojny Światowej, kiedy to na Łemków spadł nieoczekiwany kataklizm. Szacuje się, że do końca lat trzydziestych XX w. żyło tutaj ponad 100 tysięcy łemków. Po roku 1947 niewielu z nich pozostało.


GOSPODARKA PO RUSKU.





Łemkowskie gospodarowanie może być bardzo dobrym przykładem dla zobrazowania zależności pomiędzy formami działań gospodarczych danej społeczności, a warunkami środowiskowymi w jakich przyszło jej egzystować. W zestawieniu z sąsiednimi – wschodnimi i zachodnimi – kulturami beskidzkimi, stanowi bowiem etap przejściowy pomiędzy gospodarką typowo górską i nizinną. Beskid Niski oraz zachodnie dorzecze Osławy są najniżej wypiętrzonymi elementami karpackiego łańcucha, gdzie najwynioślejsze kulminacje nie przekraczają zwykle 1000 m n.p.m. – najwyższym szczytem po północnej stronie Beskidu jest Lackowa 997 m. Niebagatelne znaczenie mają tutaj łagodniejsze formy ukształtowania terenu, objawiające się mniejszym nachyleniem stoków i większą szerokością dolin, co znacznie ułatwia uprawę roślin.

Łąki nad Banicą. W tle Lackowa
fot. Autor


Łagodność krajobrazu idzie w tym przypadku w parze z umiarkowaniem klimatu, na który częściowy wpływ mają już w tym miejscu północne rubieże ciepłej Niziny Panońskiej, oddalonej od wododziału zaledwie o kilkadziesiąt kilometrów na południe. Niezbyt  duża wyniosłość grzbietów górskich nie stanowi zbyt szczelnej zapory dla warunków klimatycznych z południa. Średnia roczna  temperatura nie spada tu poniżej 4oC, a całość obszaru obejmują dwie najcieplejsze strefy klimatu górskiego: piętro umiarkowanie ciepłe – ze średnią roczną temperaturą od 6 do 8oC oraz piętro umiarkowanie chłodne (4 - 6oC).
Nic więc dziwnego, że rolnictwo odgrywało tutaj większą rolę niż w pozostałych pasmach beskidzkich, choć jeszcze nie tak dużą jak na terenach nizinnych. Mniejsze znaczenie miało natomiast pasterstwo, wydaje się, że ze względu na brak odpowiednio rozległych terenów wypasowych, ale jak się okazuje nie tylko. Jedynie pasmo Jaworzyny Krynickiej odbiegające swą budową i wyniosłością od reszty łemkowszczyzny piętrzyło przed uprawami rolnymi trudności, pasterzom pozostawiając większe pole manewru. Łemkowie jednak zdawali się tego nie dostrzegać.
Nie ulega wątpliwości, że poza warunkami geograficznymi najistotniejszą przyczyną rolniczego charakteru łemkowskiej gospodarki były umiejętności i przyzwyczajenia ludności ruskiej przybyłej tutaj dla zasiedlenia tych ziem w XVI w
[1a]. Po przywędrowaniu w tę część Beskidów napotkała przybywających tutaj równolegle Wołochów i zamieszkałych już na niższych terenach osadników polskich i asymilowała ich, jako żywioł liczniejszy i lepiej zorganizowany. Narzuciła też zapewne swoje sposoby gospodarowania, sprawdzone przedtem wyłącznie w warunkach nizinnych. Wkładem wołoskim było oczywiście pasterstwo, jednak wobec rolniczego nastawienia większości gospodarstw nie stało się ono zajęciem dominującym.

Dolina Mochnaczki
Łagodność krajobrazu sprzyjała rolnictwu

fot. Autor

Mimo wyraźnego nastawienia ludności Ruskiej na produkcję rolniczą, czy to z powodu warunków glebowych, czy też niewłaściwych lub nie do końca sprawdzających się w warunkach górskich metod stosowanych w uprawach, wydajność łemkowskiego rolnictwa była w wielu gospodarstwach dalece niewystarczająca. Dość powiedzieć, że średnie plony zbóż na tym obszarze w latach trzydziestych XX w. były o 30 % mniejsze od średniej krajowej[2a]. W okresie przed I wojną światową sytuacja była jeszcze trudniejsza, głównie – jak się wydaje – ze względu na stosowanie przestarzałych technik i narzędzi. Nisko wydajną „trójpolówkę” można było tutaj spotkać jeszcze pod koniec XIX w., a żelazne brony czy pługi to już luksus dostępny dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym. Wobec powyższego rolnictwo nie było w stanie dać utrzymania przez cały rok, a ci którzy nie mogli zabezpieczyć się w inny sposób wczesna wiosną cierpieli głód. Konieczność zaspokojenia go zmuszała więc Łemków do szukania dodatkowych źródeł dochodów. Miedzy innymi regularnie zatrudniano się po węgierskiej stronie wododziału przy sianokosach i żniwach, uzupełniając w ten sposób skromne spichlerze wynagrodzeniem, wypłacanym z reguły w naturze. Można było także dorobić  w nizinnych włościach polskich, ale to już opłacało się mniej. Natomiast druga połowa XIX w. i początek XX to otwierające się możliwości emigracyjne, z których  wielu Łemków zmuszonych było skorzystać. Budowali więc potęgę zamorskiego imperium, wzbogacając też rodzinne strony, w których życie dzięki temu stawało się coraz bardziej znośne.
Problemy z należytą jakością i wydajnością rolniczych upraw nie były oczywiście wyłączną domeną Łemkowszczyzny. Podobna sytuacja miała miejsce aż do połowy XX w. właściwie na całym obszarze Beskidów, jednak gdzie indziej z wydatną pomocą przychodziło pasterstwo, rekompensując większość rolniczych niedostatków. Na omawianym obszarze przybrało ono jednak postać dosyć okrojoną, żeby nie powiedzieć szczątkową – choć dla niektórych wsi określenie to byłoby całkiem adekwatne[3a]. Bywały osady, gdzie  owiec w inwentarzu nie było w ogóle, a w większości przez długie okresy notowano zaledwie po kilka sztuk. Nieco lepiej wyglądało pogłowie kóz i wołów, których większość gospodarstw miała po kilka sztuk, ale i tak nie mogły one zaspokoić wszystkich potrzeb żywieniowych. Jak ograniczone znaczenie dla łemków miała hodowla owiec, świadczyć może chociażby wyraźny brak zainteresowania tym tematem autorów badań etnograficznych przeprowadzonych w terenie w roku 1934. Jan Falkowski i Bazyli Pasznycki  w swojej pracy „Na pograniczu Łemokowsko – Bojkowskiem” – jednym z podstawowych opracowań etnograficznych z tamtego okresu – owcom poświęcają zaledwie jedno zdanie: „Hodują owce czarne, z których wełny sporządzają sukno…”[4a]. Nawet jeśli pominięcie owiec w charakterystyce kultury materialnej tego obszaru spowodowane było niedokładnością bądź ograniczeniem terytorialnym przeprowadzonych badań, to i tak wynika stąd jasno, że owce nie stanowiły dobra powszechnego na łemkowskich pastwiskach. Roman Reinfuss z kolei zwraca uwagę, że pod koniec XVIII wieku sytuacja mogło wyglądać nieco inaczej, powołując sie na wspomnienia Stanisława Staszica przemierzającego Beskid Niski w roku 1800[5a]. Według jego słów każdy z gospodarzy miał wtedy przynajmniej kilkadziesiąt sztuk owiec. Może więc w dawniejszych wiekach cieszyły się większym powodzeniem. Wobec  braku materiałów źródłowych w tym temacie, trudno to dzisiaj jednoznacznie stwierdzić.


Wschodnie zbocza Wnyski (862 m) nad Ropkami
fot. Autor

 
Pewność można mieć jedynie co do tego, że Łemkowie gospodarujący w okresie międzywojennym od swoich wołoskich przodków zaczerpnęli zdecydowanie mniej zapędów pasterskich, niż sąsiadujące ludy Beskidzkie, zdając się bardziej na rolnicze tradycje Rusinów z Podkarpacia. Świadczyć mogą o tym niektóre zwyczaje,  daleko bardziej uproszczone niż w tradycjach typowo pasterskich. Dobrym przykładem będzie łemkowska koliba, przyjmująca tutaj postać niewielkiej, lekkiej budy, mieszczącej zaledwie jednego pasterza. Była na tyle mała, że można było przenosić ją za każdym razem gdy zmieniano miejsce wypasu. O małej liczebności stad świadczy też fakt, że po wydojeniu całe mleko zanoszono do wsi i dopiero tam wytwarzano z niego sery. W warunkach Beskidów Zachodnich byłoby to niemożliwe, choćby ze względu na ilości mleka uzyskiwane każdorazowo przy udoju.
Powodów takiego podejścia do gospodarki, poza silnie ugruntowaną tradycją oraz warunkami środowiskowymi, mogło być oczywiście przynajmniej kilka. W takich sprawach najważniejsze wydają się być względy ekonomiczne. Stosunkowo niewielkie zainteresowanie Łemków pasterstwem na przełomie XIX i XX wieku mogło być spowodowane spadkiem zapotrzebowania na produkty owczarskie – głównie sery i wełnę, bądź gotowe sukno nagminnie przez Łemków wyrabiane – oraz wołową tuszę, wśród ludności nizinnych miast, gdzie wyroby te z reguły trafiały. Jednak biorąc pod uwagę okresowe braki w żywności, które w tamtym okresie często na łemkowskiej wsi występowały, należy przypuszczać, że gdyby warunki na to pozwalały, utrzymywano by wyższe pogłowie w stadach dla zaspokojenia tych niedostatków. Skoro tak się nie działo przyczyn należy poszukać  gdzie indziej.
 



Na jedną z nich zwraca uwagę niezastąpiony Roman Reinfuss, a warto o niej wspomnieć także dla tego, że wpływała ona na liczebność owiec właściwie na całym obszarze Karpat. Chodzi mianowicie o stworzenie zwane przez weterynarzy motylicą wątrobową, niewielkiego pasożyta, który doprowadza do wyniszczenia wątroby zakażonego roślinożercy. Płaziniec ten stał się utrapieniem wielu karpackich pasterzy (zresztą nie tylko karpackich, gdyż występuje on powszechnie również na terenach nizinnych), zwłaszcza owczarzy, bowiem właśnie owce wydają się na tę paskudę wyjątkowo mało odporne
[6a]. Wobec ówczesnego braku odpowiednich szczepionek i dodatków paszowych neutralizujących jego działanie, przetrzebił niejedno stado, doprowadzając ich właścicieli jeśli nie do bankructwa, to przynajmniej do zweryfikowania swych pasterskich ambicji. Jako że motylica na niżej położonych terenach rozprzestrzenia się zdecydowanie łatwiej, w Beskidzie Niskim zbierała wyjątkowo obfite żniwo, co musiało mieć znaczący wpływ na tutejszą liczebność przede wszystkim owiec, gdyż woły i kozy radzą sobie z jej atakami znacznie lepiej .
O „sukcesie” motylicy na tym obszarze zadecydowało przede wszystkim ukształtowanie terenu, obfitujące w  formy bardziej łagodne i wypłaszczone. Sprzyja to powstawaniu choćby niewielkich zbiorników wodnych, nawet  w postaci zastoisk przy zarośniętych brzegach strumieni, czy też obniżeń terenu gromadzących wodę opadową, nieodzownych dla należytego rozwoju motylicy. W innych, wyższych partiach Beskidów, tam gdzie dominują większe nachylenia stoków, woda nie ma aż tylu możliwości pozostawania na usługach tego pasożyta, dzięki czemu bydło i owce chowają się znacznie bezpieczniej. Poza tym na większych wysokościach sprzymierzeńcem stad są niższe temperatury w okresach zimowych, które powodują, że larwy motylicy mają mniejsze szanse przetrwania.
Powyższe zależności są także jednym z powodów dla których pasterstwo wołoskie zadomowiło się wyłącznie na terenach górskich, a stada przeganiane były najchętniej na wysokie pastwiska, położone powyżej 1000 m n.p.m. Pokazują także, w sposób prosty i jednoznaczny łańcuch powiązań rządzących środowiskiem naturalnym, od których nawet człowiek  nie jest w stanie się uwolnić. Mały, najwyżej pół centymetrowy płaziniec okazał się jednym z powodów, które zmusiły pasterzy do wyruszenia w góry, przez co pośrednio przyczynił się także do wyznaczenia kierunków wołoskiej migracji, a co za tym idzie przyspieszenia eksploracji także naszych Beskidów.
Beskidy od początków osadnictwa były jednym z najzasobniejszych obszarów leśnych w Europie. Przez długie wieki dostarczały drewna na potrzeby budowlane i opałowe, dając w ten sposób utrzymanie wielu pokoleniom drwali i cieśli.  Nic więc dziwnego, że podobnie jak dla większości mieszkańców Beskidów, niebagatelnym źródłem utrzymania łemkowskich rodzin były prace związane z gospodarką leśną. Łemkowie wycinali, obrabiali i dostarczali drewno budulcowe, stając się jednocześnie doskonałymi rzemieślnikami, cenionymi za swój ciesielski fach, nie tylko po polskiej stronie wododziału.
 
Łemkowska chyża. Współczesne naśladownictwo dawnej ciesiołki
fot. Autor
 
 Las przez wiele wieków umożliwiał także zbieractwo i łowiectwo, co zwłaszcza w początkach osadnictwa pozwalało przetrwać najcięższe okresy przednówku. Jednak z biegiem czasu także i te możliwości – nazwijmy to „leśne” – ulegały stopniowemu wyczerpaniu w miarę kurczenia się obszarów lasu. Wydaje się, że Łemkowie padli ofiarą swego rodzaju górskiego, czy też – może bardziej trafnie – beskidzkiego paradoksu gospodarczego, który polegał na tym, że obszar położony najniżej, najłatwiej dostępny – zdawałoby się więc, że przez to łatwiejszy w zagospodarowaniu – dawał ludziom mniejsze plony niż sąsiednie, zdecydowanie trudniej dostępne partie tych gór. Ziemia nie mogła samodzielnie wszystkich wykarmić, a decydujące o powodzeniu gospodarki górskiej pasterstwo nie mogło się należycie rozwinąć.
Las natomiast dawał utrzymanie dopóki był. Łatwość dostępu do tutejszych zasobów – trzeba nadmienić, że były one stosunkowo niewielkie ze względu na brak regla górnego (zbyt mała wyniosłość terenu) – spowodowała, że las został wyeksploatowany szybciej niż gdzie indziej. Do degradacji terenów leśnych przyczyniła się też wzrastająca szybko liczba ludności, potrzebującej coraz większych przestrzeni dla mało wydajnego rolnictwa. Już na przełomie XIX i XX w. tutejsze lasy nie mogły zaspokoić ciągle rosnących potrzeb przemysłu i budownictwa. Swoje trzy grosze dołożyła także I wojna światowa i związane z nią dewastacje. Beskid Niski w pewnym momencie okazał się zbyt mały jak na potrzeby pazernego człowieka.
Sytuacje starano się poprawiać szukając dodatkowych źródeł dochodu. Najbardziej chyba rozpowszechnionym była domowa produkcja płótna lnianego oraz sukna wyrabianego z owczej wełny, które potem sprzedawano na targach położonych w dolinach miast. Trafiały tam także sery, drobna galanteria drewniana, owoce leśne oraz dziegieć i smoła drzewna, zastąpiona potem przez smary zwane maziami ( stąd określenie „maziarz”), produkowane z odpadów rafinacji gorlickiej ropy. Wszystkie te zajęcia pozwalały wielu ludziom przetrwać, jednak – z małymi wyjątkami – nie mogły znacząco poprawić warunków egzystencji uzależnionej od podstawowej produkcji rolnej. Trudna sytuacja ekonomiczna Łemków pod koniec XIX w. zapoczątkowała fale emigracji , głównie do Ameryki, gościnnej wówczas dla szukających pracy i chleba . W późniejszych latach zdecydowało to o poprawie warunków życia wielu rodzin, zwłaszcza wobec stopniowego unowocześniania technik rolniczych w okresie przed II wojną światową.






 


 
 

 
 

 
 



[1] Mimo, że współcześni Łemkowie z powrotem zasiedlają swoje rodzinne ziemie, to jednak zmiany struktury kulturowej ich społeczności, a także środowiskowo - gospodarcze dawnej łemkowszczyzny zaszły już tak daleko, że trudno mówić o odrodzeniu się tradycyjnego etnosu.


[2] Patrycja Trzeszczyńska, „Przeszłość Łemków jako materia pamięci zbiorowej”, w: „Łemkowszczyzna zapamiętana: opowieści o przeszłości i przestrzeni.”, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2013.


[3] „Łemkowie, Bojkowie, Rusini – historia, współczesność, kultura materialna i duchowa”, red. naukowa Stefan Dudra et al., Łemkowski Zespół Pieśni i Tańca „Kyczera”, Legnica – Zielona Góra 2007.


[4] Tak pisał niejaki A. I. Toroński, jeden z pierwszych badaczy Łemkowszczyzny jeszcze w 1860 roku. Cytat pochodzi z: Roman Reinfuss „Łemkowie jako grupa etnograficzna” w:„Prace i materiały etnograficzne” T. VII pod red. Józef Gałek, Kazimiera Zawistowicz- Adamska, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, Lublin 1948/49.


[5] Władysław Krygowski, „Bieszczady i Pogórze Strzyżowsko – Dynowskie”, Sport i Turystyka, Warszawa 1970.


[6] Roman Reinfuss, „Śladami Łemków”, Wydawnictwo PTTK „Kraj”, Warszawa 1990


[7] Ibidem.


[8] Michał Tymowski, Jan Kieniewicz, Jerzy Holzer, „Historia Polski”, Editions Spotkania, Warszawa 1990.


[9] Roman Reinfuss, „Śladami Łemków”… Op. Cit.


[10] Ibidem.

[1a] Tadeusz Andrzej Olszański „Dawny i nowy świat Łemków”, w: „Beskid Niski. Przewodnik”, Oficyna Wydawnicza „Rewasz”, Pruszków 2002

[2a] Roman Reinfuss, „Śladami Łemków”, Wydawnictwo PTTK „Kraj”, Warszawa 1990.

[3a] Wyjątek stanowi jedynie pasmo Jaworzyny Krynickiej, gdzie  czasem można było spotkać duże stada owiec, złożone nawet z kilkudziesięciu sztuk. Najprawdopodobniej jednak, w najbardziej interesującym nas okresie XX lecia międzywojennego,  były to stada należące do górali tatrzańskich,  zapraszanych do wypasu na zarastających polanach przez właścicieli tutejszych dóbr.

[4a] dr Jan Falkowski, dr Bazyli Pasznycki, „Na pograniczu Łemkowsko – Bojkowskiem. Zarys etnograficzny.”, Towarzystwo Ludoznawcze, Lwów 1935.

[5] Roman Reinfuss, „Śladami Łemków”, Wydawnictwo PTTK „Kraj”, Warszawa 1990

[6a] „Encyklopedia Powszechna PWN”, T.3, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1975.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz