czwartek, 18 lutego 2016

Polany reglowe


Gdyby nie liczyć połonin bieszczadzkich, cały krajobraz beskidzki poniżej 1400 m wysokości powinien zajmować las. I tak też było na początku, zanim osiedlili się tutaj ludzie. Cały ten olbrzymi obszar porastała pierwotna puszcza karpacka i tylko niewielkie skrawki w postaci wiatrołomów, osuwisk skalnych czy też wypaleń po naturalnych pożarach wpuszczały do tych mrocznych ostępów nieco więcej światła. Gdyby nie człowiek, który postanowił zaprzęgnąć te góry do swojej gospodarki, jedynymi otwartymi przestrzeniami w Beskidach byłyby hale alpejskie Czarnohory , Gorganów i Babiej Góry, oraz wspomniane już połoniny. Łąki i polany pojawiły się tutaj jako efekt zapotrzebowania na pastwiska i tereny uprawne, których pierwsi osadnicy pragnęli tak samo pilnie jak powietrza i wody. Następne ich pokolenia rozwijały sposoby gospodarowania w górach, czyniąc pastwiska jednym z głównych elementów tutejszej ekonomii, warunkującym przetrwanie w tych trudnym środowisku terenowym i klimatycznych.
Fenomenem jest to, że polany górskie z całym swoim pasterskim zagospodarowaniem, mimo że są tworem sztucznym, stanowią dla nas – współczesnych – tak oczywisty i  spójny element krajobrazu górskiego jakby stworzyła je sama natura, a nie człowiek. Przez setki lat służenia bacom tak umiejętnie wkomponowały się okoliczne lasy, że dziś już trudno wyobrazić sobie ich brak. Mało tego - są chyba jedynym dziełem człowieka, o którym można powiedzieć, że przysłużył się górskiemu pejzażowi. Stanowią dla dzisiejszych turystów niemałą atrakcję, urozmaicając monotonię wędrówki przez rozległe obszary leśne, stając się znakomitymi punktami orientacyjnymi, a często także docelowymi. Z ich zboczy podziwiać można niejednokrotnie rozległe panoramy sąsiednich grzbietów, a nawet całych pasm górskich, co przecież jest nieodzownym elementem atrakcyjności górskiego wędrowania. To właśnie te widoki są źródłem największych zachwytów i najlepszą motywacją do dalszej wędrówki. Gdyby nie było polan, bylibyśmy ich pozbawieni na olbrzymich obszarach.



Hala Młyńska z rozległą panoramą na wschód.
W głębi pasmo Lubania.

fot. Autor



Prawdopodobnie, gdyby wejść w pierwotną puszczę karpacką w okolicy dzisiejszego Ustronia i posuwać się na wschód, można by wyjść z niej dopiero na pierwszych od zachodu połoninach, ani razu nie wystawiając nosa poza zwarty drzewostan. O ile ominęło by się kulminacje Pilska i Babiej Góry, widoków trzeba by szukać chyba tylko z wierzchołków co wyższych drzew.
Istnienie górskich pastwisk nie tylko w Beskidach, ale i praktycznie w całych Karpatach zawdzięczać należy przede wszystkim Wołochom – ludowi pasterskiemu, który przywędrował do nas wzdłuż łuku karpackiego prawdopodobnie aż z Bałkanów. W poszukiwaniu dogodnych miejsc wypasu swoich stad owiec i kóz zaszczepili wśród przodków naszych górali szałaśniczy sposób gospodarowania, zdecydowanie bardziej opłacalny w warunkach górskich niż uprawy rolne. Wołoska organizacja gospodarki pasterskiej stała się tak doskonała, że przez kilka set lat stanowiła podstawę nie tylko ekonomiczną ale także kulturową tych terenów. Przetrwała aż do połowy XX w., a wraz z nią trwały pastwiska górskie będące jej podstawowym elementem. Największe nasilenie karczowania i wypalania polan w Beskidach miało miejsce między XVI a połową XIX wieku, ale już od końca wieku XVIII właściciele lasów dążyli do ich ograniczenia. Wobec ciągle wzrastającej liczby ludności górskich osad i tym samym zwiększonej presji na wyrabianie nowych miejsc wypasowych, konieczne stało się już w tamtym czasie wprowadzenie dla ochrony lasów przepisów ograniczających ilość wypasanego bydła. Zatrzymały one skutecznie proces rozwoju pasterstwa beskidzkiego, a jako jedną z ostatnich wypalono polanę Podmostownica na północnym stoku Mostownicy w Gorcach w roku 1840.  W późniejszych latach - choć rzeczywistość komunistyczna na pewno nie sprzyjała zachowaniu dawnych zależności gospodarczych i własnościowych - szałaśnictwo stopniowo obumierało raczej z przyczyn „naturalnych”. Prawie wszystkie dobra wytwarzane przez pasterzy górskich – baranina, wełna owcza, kożuchy, a nawet sery -
 traciły stopniowo na opłacalności. W obliczu osiągnięć cywilizacyjnego postępu II połowy XX w. tradycyjne sposoby gospodarowania zaczęły zanikać, bądź radykalnie tracić na znaczeniu. Razem z odejściem baców i ich trzód zaczął się powolny proces wtórnego zarastania polan, które w większości zarosną kiedyś zupełnie, oddając się z powrotem, tak jak na początku, w niepodzielne  władanie lasu.
 
Polana Przysłop Dolny (Gorce).
Młode świerki i jodły świadczą o postępującej sukcesji lasu.
fot. Autor
 
Podziwiając piękno polan reglowych nie należy zapominać w jaki sposób powstawały. Działo się to w dosyć drastyczny i jednocześnie zmyślny sposób. Bo tylko sposobem człowiek mógł wydrzeć  karpackiej puszczy te kawałki ziemi dla własnych potrzeb, dbając jednocześnie aby narobić się przy tym jak najmniej. Najpierw wybierano najdogodniejsze miejsce, najlepiej niezbyt strome i koniecznie w możliwie niedużej odległości od źródła. Ze względu na stosunkowo duże zagęszczenie źródeł i dosyć wysokie ich rozmieszczenie w Beskidach, możliwe było zakładanie polan nawet w partiach szczytowych, bezpośrednio na grzbietach i wysoko położonych wypłaszczeniach. Potem należało pozbyć się drzew. W tym celu na wyznaczonym obszarze obdzierano je z kory mniej więcej do wysokości człowieka a poszycie wyrywano i pozostawiano na miejscu do wyschnięcia. Tak przygotowany las „dojrzewał” czyli wysychał przez około roku, poczym człowiek pojawiał się znowu i wycinał te drzewa które nadawały sie na materiał budowlany bądź opał. Resztę podpalał aby jak najmniejszym nakładem pracy pozbyć się kłopotu. Musiał przy tym wykazywać się niebywałą wprawą, skoro potrafił zapanować nad takim ogniem i nie dopuścić do wypalenia niekontrolowanego. Dla takiego sposobu „karczowania” lasu można niekiedy spotkać określenie „trzebież  żarowa”. Od tego palenia, z dawna zwanego gorzeniem pochodzi zapewne nazwa „Gorce” jako miano jednego z najpiękniejszych zakątków beskidzkich gór. Początkowo, po wypaleniu pozostałości po wycince, często polanę taką obsiewano przez pierwsze kilka lat zbożem, z tym że dotyczyło to wyłącznie polan położonych niżej, na bardziej żyznych glebach. Trzebieże położone wyżej od razu przeznaczano na pastwiska. Nie kłopotano się nawet usuwaniem z pogorzeliska pniaków, które z biegiem lat rozpadały się same.
 
Hala Miziowa. (Beskid Żywiecki)
Dawniej jedna z najintensywniej eksploatowanych szałaśniczo polan w Beskidach.

fot. Autor
 
Dziesiejsze górskie pastwiska poza oczywistymi walorami krajobrazowymi, stanowią także zasobne gatunkowo śródleśne zbiorowiska roślinne. Ukształtowały się one głównie poprzez wielowiekowe użytkowanie pasterskie, co wiązało się z długotrwałym i intensywnym nawożeniem, dając warunki rozwoju charakterystycznych zbiorowisk roślinnych. Największe połacie łąkowe zajmuje bliźniczka psia trawka, roślina zielna pospolita w całej niemal europie. Łąki bliźniczkowe upodobały sobie głównie gleby kwaśne, stąd największe ich obszary na polanach położonych w wyższych obszarach górskich. W ich sąsiedztwie często znajdują się także stanowiska dziewięćsiłu bezłodygowego oraz kulika górskiego.
 

Bliźniczka psia trawka.
Źródło: Wikimedia Commons - Domena Publiczna


Im niższe polany tym większy w nich udział łąk mietlicowo – mieczykowych, składających się głównie z wysokiej trawy zwanej mietlicą pospolitą, oraz mieczyka dachówkowatego. Wśród nich rosną także jako domieszka śmiałek darniowy – jedna z najbardziej pospolitych w Polsce bylin oraz storczyki, jaskry i mniszki. Występują tu także przywrotniki, które ze względu na dużą zawartość białek, potasu i wapnia są znakomitą rośliną paszową. Poznać je można po pojedynczych kroplach wody ułożonych na ich liściach, często nawet w słoneczny, bezdeszczowy dzień. W ten sposób roślina ta pozbywa się nadmiaru wody. Bardziej wilgotne części polan porastają młaki kozłkowo – turzycowe, w których poza kilkoma gatunkami należącymi do rodziny kozłkowatych występują także wełnianki szerokolistna i wąskolistna – charakterystyczne ze względu na okrywę kwiatową w postaci białego puchu przypominającego kępki strzyży wełnianej. Poza nimi znajdziemy tutaj także fiołek dwukwiatowy i gniadosza błotnego, oraz rzadkiego w Beskidzie owadożernego tłustosza pospolitego, do którego lepkich od śluzu liści przyklejają się niewielkie owady. Wyżej położone zbiorowiska łąkowe są już bardziej ubogie gatunkowo i przeważają w nich traworośla. Odnajdziemy tam goryczkę trojeściową, starca górskiego, śmiałka darniowego oraz omiega górskiego. Jeśli do tego bogatego zasobu dołożymy jeszcze kilkanaście gatunków roślin z rodziny storczykowatych (m.in. kruszczyk biały, storczyka kulista, podkolan biały, stoplamek szerokolistny, listeria jajowata, kruszczyk błotny, podkolan zielonawy, kukuła bzowa…) to okaże się, że polany reglowe to najbogatsza pod względem różnorodności gatunkowej kolonia flory beskidzkiej.
 
Mietlica pospolita
Źródło Wikimedia Commons - domena publiczna

Wełnianka szerokolistna
by Johann Georg Sturm (Painter: Jacob Sturm)
Źródło Wikimedia Commons - domena publiczna.

Goryczka trojeściowa
by Johann Georg Sturm (Painter: Jacob Sturm)
Źródlo: Wikimedia Commons - domena publiczna.
 
Sielski krajobraz tych botanicznych enklaw śródleśnych burzy jednak świadomość, że ich czas prawdopodobnie dobiega już końca. Las wreszcie upomniał się o swoje i wobec nieobecności na łąkach człowieka przekracza ich granice aby odebrać to, co kiedyś ogniem i toporem mu zabrano. Polany reglowe nieużytkowane od wielu już lat powoli lecz systematycznie zarastają i niewiele możemy na to poradzić. Co prawda najcenniejsze z nich, najatrakcyjniejsze krajobrazowo, najważniejsze dla lokalnych ekosystemów lub stanowiące siedlisko wyjątkowo unikalnych gatunków, postanowiono objąć ochroną, jednak los większości został już właściwie przesądzony. Albo objęła je wtórna sukcesja leśna, albo zostały zalesione przez leśników i w ciągu najbliższych dziesięcioleci pozostaną po nich jedynie ślady na nieaktualnych już mapach. Proces sukcesji leśnej przebiega zasadniczo tak samo, niezależnie od składu gatunkowego lasu. Najpierw na niekoszonej i nienawożonej łące następuje zubożenie gatunkowe, zazwyczaj dominującą rolę przejmuje bliźniczka psia trawka, albo inne gatunki kwasolubne. Potem pojawiają się rośliny ekspansywne, które poprzez swoje właściwości biologiczne przekształcają i niejako przygotowują zastane środowisko do kolonizacji lasu. Rozrastają się skupiska borówki czarnej, a z czasem także krzewy malinowe. Dopiero po nich następuje ekspansja młodnika leśnego.
Na pocieszenie pozostaje nam fakt, że zanikanie polan reglowych nie dotyczy – przynajmniej na razie - sporych obszarów Beskidów Wschodnich,  zwłaszcza huculszczyzny i bukowiny, gdzie nadal  prowadzi się intensywną gospodarkę pasterską. Dopóki człowiek będzie tam gospodarzył, polany ocaleją. Pytanie tylko jak długo? Pomimo zaniechania wypasów niezagrożone wydają się także połoniny, których pochodzenie tylko w części jest antropogeniczne. Może jedynie nieznacznie zmienił się ich skład gatunkowy a także zasięg występowania, ale jako odrębne zbiorowiska roślinne mają się całkiem nieźle i na razie nic nie wskazuje na to,  by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Od lat prowadzony jest także program utrzymywania polan reglowych w Gorcach, poprzez regularne wykaszanie i prowadzenie wypasów kulturowych.


 
Polana Wzorowa (Gorce).
Od kilkunastu lat GPN prowadzi się tu regularny wypas kulturowy owiec.
fot. Autor


Ciekawe informacje można też odnaleźć w wynikach badań opublikowanych w 18 numerze ”Roczników bieszczadzkich” z 2010 roku, dotyczących trwałości opuszczonych polan reglowych, wykonanych na przykładzie pastwisk należących do wsi Ustrzyki Górne i Wołosate. Ich autorzy, porównując powierzchnię i liczbę polan  w okresie od 1778 do 2004 roku, doszli do wniosku, że „[…] tempo sukcesji zmieniało się wraz z upływem czasu. Do 1969 roku zarosło aż 45% powierzchni badanych polan, w ciągu kolejnego ćwierćwiecza tylko 16%, zaś w ciągu następnych 10 lat tylko 4%. […] tempo sukcesji maleje wraz z długością okresu zaprzestania użytkowania (około 20% na 10 lat powierzchni zarośniętej w pierwszym ćwierćwieczu do 4% na 10 lat po 60 latach).” Wykazali również, że „[…] czynnikami pozytywnie wpływającymi na zachowanie polan są wysokość n.p.m. i nachylenie zbocza. […] wraz ze wzniesieniem o 100 metrów trwałość polan wzrasta średnio o 14,3% , zaś ze wzrostem nachylenia o 10 stopni wzrasta średnio o 11,1%..”
[1] Istnieje więc szansa, że może chociaż te najwyżej położone polany zachowają swój unikatowy charakter dla przynajmniej najbliższych pokoleń turystów. Ogólnie jednak dominuje pogląd, że całkowite pochłonięcie przez las większości niezagospodarowanych polan nastąpi nie później niż w czwartej dekadzie XXI wieku.
Z całym szacunkiem dla lasu i dla potrzeb zachowania go w jak najlepszej kondycji, dla mnie jako człowieka dosyć regularnie przemierzającego Beskidzkie ścieżki jest to wiadomość dramatyczna. Jeśli ten scenariusz się sprawdzi ze szlaków znikną nie tylko doskonałe punkty widokowe, ale przede wszystkim odwieczny element przyrody i kultury ziem górskich.



[1] Stanisław Kucharczyk, Maciej Augustyn, „Trwałość polan reglowych w Bieszczadzkim Parku Narodowym”, Roczniki Bieszczadzkie nr 18 (2010)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz