![]() |
Korbielów - Jaworzyna Clik na mapę + F11 Pełny ekran, Ctrl +/- zmiana rozmiaru, CTRL 0 rozmiar 100% ![]()
|
Po pierwsze, kiedy chodzę sam, zazwyczaj poruszam się szybciej. Możliwość narzucenia własnego tempa, mniejszy bagaż na plecach, a nade wszystko świadomość, że jestem zdany wyłącznie na siebie, powodują najwyraźniej, że przyspieszam kroku. Postanowiłem więc wydłużyć dzienne etapy marszu, aby w pełni wykorzystać siły i długie majowe dni. Pierwszy z nich zaplanowałem na ok. 30 km miedzy Korbielowem a Markowymi Szczawinami i zająć miał ok. 10 godzin.
Po drugie zaś, okazało się, że muszę przyswoić sobie sztukę konwersacji ze samym sobą. Tak jest. Ci co teraz uśmiechają się pod nosem niech spróbują nie odezwać się słowem przez choćby jeden dzień. Taka harcerska próba milczenia. Jeśli przez ten czas będą odizolowani od innych, małe szanse, że w końcu nie zaczną do siebie gadać. Wędrowanie w czas majowy ma jedną zasadniczą zaletę. W środku tygodnia na szlakach spotyka się niewielu piechurów. Okazji do pogawędek prawie nie ma. A że jest co opowiadać…
![]() |
Sztuka autoportretu - efekt samotnego wędrowania.
fot. Autor
|
Wiąże się to z zabawną sytuacją, jaka miała miejsce pierwszego dnia wędrówki. Zacznijmy jednak od początku. Wyruszyłem w poniedziałek 19 maja ok. godziny 9:00 z Korbielowa. Najkrócej do czerwonego można stamtąd dotrzeć żółtą ścieżką na wschód, w kierunku Przełęczy pod Beskidem Krzyżowskim (854 m). Ja jednak musiałem rozpocząć przemierzanie czerwonego w punkcie, w którym go opuściłem poprzednio, a więc od Schroniska Na Hali Miziowej. Szlak żółty poprowadził mnie zatem na przeciwległe stoki doliny Glinnego i już po dwóch godzinach przywiódł na Halę Miziową. Tempo miałem dosyć dobre, być może dlatego, że uskrzydliła mnie pewna spadająca znienacka kłoda świerkowa, zerwana ze smyka górala, próbującego ściągnąć ją po stromiźnie Szlakówki (1098 m). Jakąś cudowną zwinnością, której na co dzień nie wykazuję, uniknąłem zmiażdżenia chowając się za dorodnego buka, który oberwał zamiast mnie. Góral, zapewne w ramach rekompensaty za zszarganie nerwów, skarcił niesforną kłodę słowami na c, p, oraz k, po czym zapytał uprzejmie o moje wędrowne plany i obdarzył krótką opowiastką jak to On na Miziową drzewiej chadzał. Oddalił się jednak dosyć szybko, pobrzękując aluminiowymi puszkami w foliowej reklamówce. Sądząc po brzmieniu, niektóre z nich wydawały się puste…
Adrenalina zrobiła swoje i ani się obejrzałem byłem już na Miziowej. Chwila namysłu i rezygnacja z wyjścia na szczyt Pilska (1557 m). Główny Beskidzki nie prowadzi na górę, lecz obchodzi wierzchołek od południa i wschodu. Zapewne po to, żeby sprowadzać ludzi do schroniska. Może chodzi też o jakieś przepisy graniczne. Nie wiem. Kiedyś już byłem na Pilsku, a plany na dzisiaj duże. Przede mną jakieś 8 godzin marszu – siły i czas przydadzą się później.
![]() |
Hala Miziowa - widok na Babią
fot. Autor
|